Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

06.11.2017

Najbardziej przejmująca i osobista powieść Janusza L. Wiśniewskiego

Świat wydawał się zrozumiały, logiczny i przewidywalny, dopóki pewnego dnia nie zawalił się bez żadnego ostrzeżenia...

Bohater najnowszej powieści Janusza L. Wiśniewskiego jest uznanym matematykiem, wykładowcą akademickim skupionym głównie na własnej karierze naukowej. Niespodziewanie znajduje się w o krok od śmierci, odratowany budzi się po kilku miesiącach śpiączki w holenderskim szpitalu. Tutaj ma czas, by poddać całe swoje dotychczasowe życie uważnej analizie, spojrzeć na nie z nowej perspektywy i zrozumieć pewne rzeczy. Szczególnie ważne w tej autorefleksji okażą się jego relacje z kobietami ̶ tymi, które kochał, zdradzał i porzucał, uwodził i okłamywał, zdobywał i tracił... Czy przejście sytuacji granicznej wystarczy, by zacząć zmieniać sposób postępowania względem najbliższych osób? Czy dzięki dostrzeżeniu własnego egocentryzmu i podłości możliwe będzie naprawienie wyrządzonych krzywd i przewartościowanie życiowych priorytetów?

Wiśniewski nie ułatwia czytelnikowi polubienia swego bohatera, nie próbuje go usprawiedliwiać ani stawiać w lepszym świetle. Ta proza jest brutalnie, bezpardonowo szczera i pozbawiona złudzeń co do natury ludzkiej, zwłaszcza jeśli chodzi o wojenne prawo w stosunkach damsko-męskich. Tym bardziej zaskakuje fakt, że choć trudno głównego bohatera zacząć darzyć sympatią, to jednak jego losy wciągają. Nie ma w nim nic, co mogłoby budzić sympatię (może z wyjątkiem miłości do kotów), a mimo tego czytelnik łatwo może zorientować się, że mu kibicuje. To ciekawe zjawisko psychologiczne i dowód na talent, jakim autor wykazuje się konstruując swoje postaci.

„Wszystkie moje kobiety" łączą w sobie elementy literatury obyczajowej i erotycznej, chwilami dość śmiałej. Pod tą zewnętrzną powłoką ukrywają się jednak także zaskakująco wnikliwe rozważania na temat etyki i psychicznej konstrukcji człowieka. Powraca potoczysty styl Wiśniewskiego, z jakim można było zapoznać się we wcześniejszych jego książkach („Samotność w sieci", "I odpuść nam nasze..."), autor znów prezentuje się jako mistrz snucia opowieści. Zarzucana mu niekiedy rozwlekłość i skłonność do dygresji w tym konkretnym przypadku jest doskonale uzasadniona i satysfakcjonująco wykorzystana.

Przyjemnie jest dać się wciągnąć tej opowieści. Nawet jeśli niektóre wypływające z niej wnioski dotyczące nas samych mogą nie być do końca po naszej myśli...

Wszystko da się wyjaśnić. Zapisać w liczbach i równaniach. Życiem rządzą prawdopodobieństwo, logika i udowadnialne twierdzenia. Przynajmniej jemu, naukowcowi, tak się wydawało, dopóki nie spędził wielu miesięcy w klinice w Amsterdamie i nie otarł się o śmierć, co całkowicie zburzyło konstrukcję jego świata.

Były przy nim w chwili największej tragedii, mimo że je zawiódł, skrzywdził, zdradzał, upokorzył. Dlaczego? Wszystkie jego kobiety.

Milena, niesforna, uderzająco piękna i wyuzdana femme fatale. Daria, jego była studentka, „kruche, naiwne dziewczę w wieku jego córki”, o oczach jak niezapominajki. Tajemnicza Ludmiła, z którą rzekomo łączył go tylko seks. Natalia, fascynująca, bezpruderyjna artystka, niezastąpiona partnerka do filozoficznych dysput. Justyna - miała być jedynie lekiem na jego depresję po rozstaniu z żoną. Ewa, tak samo charyzmatyczna, jak eteryczna, zachwycająco mądra nauczycielka, która na nowo buduje jego świat...

Kim był dla nich? Kim one były dla niego? Której był coś winien, której kiedyś podarował za mało, a która była mu wdzięczna?

***

Wszystkie moje kobiety. Przebudzenie to najbardziej przejmująca i osobista powieść Janusza L. Wiśniewskiego. Hołd złożony kobiecości i hymn pochwalny ku czci miłości, która bywa potężna jak śmierć. Dlatego warto dla niej żyć.