Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Żona enkawudzisty. Spowiedź Agnessy Mironowej

Doświadczyć raju i piekła

„Obyś żył w ciekawych czasach" - to chińskie, starożytne przekleństwo jak ulał pasuje mi do wspomnień Agnessy Mironowej, tytułowej żony enkawudzisty, z tym że dla niej były one może ciekawe, z perspektywy czytelnika są, przede wszystkim, przerażające. Przyszło jej żyć w epoce, w której Rosję zagarniała stalinowska wszechwładza. NKWD, Czeka, łagry, gułagi, wielki głód, terror, prześladowania, fabrykowane oskarżenia, sądy bez rzetelnych lub jakichkolwiek procesów - to wszystko wywołuje u przeciętnego człowieka strach i niedowierzanie. Agnessa stanowiła element systemu represji, widziała go od środka, będąc jednocześnie jego beneficjentką i ofiarą. Poznając Mironowa, Agnessa wsiadła na tę huśtawkę, na której tak lubił bujać innych „najbardziej genialny".


Agnessa Argiropuło była z pochodzenia w połowie Greczynką. Wychowywała się w Majkopie na południu Rosji i pewnie gdyby nie wybuch rewolucji, przypuszczalnie razem z siostrą wiodłyby zwyczajne życie żon i matek. Dziewczyna od dzieciństwa wzbudzała zainteresowanie swoją urodą, bo też trzeba przyznać, że rzeczywiście była bardzo ładna. Wystąpiła tu dwustronna zależność - ona podobała się mężczyznom, oni szaleli za nią. Można odnieść wrażenie, że była wiecznie zakochana i że miłość była tym uczuciem, które najbardziej się dla niej liczyło. Gdy została żoną starszego od siebie czerwonego dowódcy, naczelnika sztabu wojsk pogranicznych Kaukazu Północnego, wydawało jej się, że osiągnęła pełnię. Nie miała dzieci, domem zajmowała się służba, więc ona miała czas, by skupiać się na tym, co lubiła najbardziej: na swoim wyglądzie i strojach. Ale najlepsze - i najgorsze zarazem - dopiero nadchodziło.


Gdy uznano, że żony wojskowych powinny okazywać poziom zbliżony do swoich mężów i być świadome ideologicznie, zorganizowano dla nich zajęcia z wiedzy politycznej. Jako dobra małżonka, Agnessa nie chciała zawieść męża. Ale zajęcia prowadził tak przystojny wykładowca, że ta pierwotna motywacja szybko przestała mieć znacznie. Nawiązali płomienny romans, zakończony po sześciu latach ślubem. Dopiero teraz Agnessa mogła zaszaleć i wieść taką egzystencję, do jakiej była stworzona.


Siergiej Mironow wprowadził żelazną zasadę, że w domu, z żoną, o swojej pracy nie dyskutuje. Jej rolą było umilanie mu życia i funkcje reprezentacyjne, a nie partnerstwo w rozmowie. Jeden jedyny raz popełniła błąd, próbując się za kimś wstawić i przekonała się, co jest dla Sierioży najważniejsze. Dowiedziała się, że nawet dla niej nie miałby litości. Gdy coraz bardziej orientowała się w okrucieństwie rzeczywistości, i tak umiała ją od siebie odpychać i cieszyć się chwilą.

 

„Spowiedź Agnessy Mironowej" to dobry podtytuł. Snuje ona swą opowieść niespiesznie, dając nam mnóstwo czasu na zastanawianie się, na ile jest w niej wiarygodna. Jak by nie było, można odnieść wrażenie, że jest szczera i prawdziwa. Choć z jednej strony nie da się jej odmówić pewności siebie - zwłaszcza w aspekcie jej kobiecości, niezbitego przekonania, że wszyscy wodzili za nią oczyma, a w określonych kręgach była nawet naśladowana przez panie z towarzystwa - i egoizmu, w którym do pewnego stopnia jest rozbrajająca, gdyż wszystko odnosi do siebie, nie dostrzegając innych powodów czyjegoś zachowania; to z drugiej nie uważam, że kreowała się na kogoś lepszego, niż była. Nie rościła sobie pretensji np. do stanu wykształcenia - liczyło się dla niej światowe życie i to miała, więc była szczęśliwa. O jej upodobaniach najlepiej świadczy fakt, że po tylu latach doskonale pamiętała szczegóły swoich wieczorowych toalet. I to chyba właśnie jest najbardziej wstrząsające, z tym że szok ten nazwałabym „cichym". Tutaj nie ma jakiegoś spektakularnego epizodu, konkretnej sytuacji, która wyprowadza z równowagi. Szokuje sam fakt, że Agnessa żyje jak królowa w raju, gdy tymczasem jej mąż skazuje na śmierć tysiące ludzi, bo takie ma rozkazy, liczby muszą się zgadzać i trzeba się wykazywać. Nie wierzę, że Mironowa nie miała świadomości, co robi jej mąż. Przytacza różne zdarzenia, które według niej przemawiają za jego dobrocią, za tym, że gdyby mógł, postąpiłby inaczej, ale skoro sam o sobie mówił, że jest „psem Stalina"...


Przejmuje też postawa kobiety, gdy już trafiła na zesłanie. Nie załamuje się, nie poddaje przeciwnościom, ma tylko jeden cel: ona wie, że musi przeżyć, mimo wszystko. Woli życia nie zabrakło jej nigdy, do samego końca, także wtedy, gdy opowiadała swoje dzieje Mirze Jakowienko.


„Żona enkawudzisty" przeniosła mnie do świata pełnego grozy i lęku, ale ukazała mi częściowo także jego drugie oblicze. Uświadomiła też dobitnie, że w tamtej rzeczywistości nie można było mieć żadnej pewności, że będąc pupilkiem władzy, nie zostanie się zaraz strąconym na samo dno piekieł. Dotyczyło to oczywiście także zwykłych, szarych ludzi: w jednej chwili jesteś, w drugiej nie ma już po tobie żadnego śladu, a wszystko to przez jakiś wydumany, paranoidalny powód. Tę książkę warto przeczytać, by spojrzeć kolejny raz na system totalitarny, potrafiący wynosić na szczyty i równie szybko zrzucający w otchłań. „Zagwozdka numer jeden: jak to jest możliwe, że miliony niewinnych ludzi były poddawane torturom i cierpieniom tylko dlatego, że jeden człowiek miał szkaradny charakter i łamał prawo?" (str. 341). Czy na to pytanie da się odpowiedzieć?


Recenzent: Paula Klich

Żona mordercy, kochanka bezpieki. Wstrząsająca spowiedź Agnessy Mironowej

Agnessa stoi przed lustrem. Zapina kolię, którą dostała od męża. Na dłonie wsuwa jedwabne rękawiczki. Wszystko pasuje, wygląda świetnie. Jest gotowa na bal. Jej mąż, oficer NKWD, dał jej to, czego pragnęła ‒ światowe życie.

Żyła jak królowa: luksusy, dwór pochlebców, kochankowie, żadnych ograniczeń w świecie, w którym na podstawie jednego donosu znikały całe rodziny. Agnessa znała reguły gry, umiejętnie odsuwała od męża kolejne konkurentki, a gdy było trzeba, znowu stawała się niewinną i łagodną dziewczyną. Wygrała marzenia, ale potem omal nie przypłaciła tego życiem.

„Żona enkawudzisty” to fascynująca opowieść o miłości w burzliwych czasach, gdy rodziła się stalinowska Rosja. Agnessa zakosztowała raju dostępnego tylko dla czerwonych elit i przeżyła piekło gułagu. Teraz opowiada nam swoją historię.