Mendoza jedzie po bandzie
Są książki, które przechodzą przez półki księgarskie bez większego echa. Są też książki, na które czeka się w napięciu. Gdy po przeczytaniu wcześniejszych powieści Eduarda Mendozy czytałam "Mauricio, czyli wybory", nie byłam zachwycona. Powieść podobała mi się, ale nie miała tego "czegoś". Nie zwaliła mnie z nóg ani nawet nie rzuciła na kolana. Mendoza jest jednym z moich ulubionych pisarzy, więc na kolejne dzieło wychodzące spod jego pióra czekałam jak dziecko na pierwszą gwiazdkę. Tym razem jednak opłacało się w stu procentach. W wydanej kilka miesięcy temu "Niezwykłej podróży Pomponiusza Flatusa" pisarz z Barcelony przechodzi sam siebie!Niesamowita, wspaniała, przezabawna i jakże interesująca książka pokazuje cały kunszt, rewelacyjny i oryginalny styl oraz humor nie do podrobienia. Ale zacznę od początku... Jest I rok p.n.e. Rzymski filozof Pomponiusz Flatus, nękany dolegliwościami gastrologicznymi wywoływanymi poszukiwaniem cudownego źródła, trafia do Ziemi Świętej, jednej z najdalszych prowincji Imperium Rzymskiego. Nazaret okazuje się nieprzyjaznym miejscem dla Rzymianina-abnegaty. Z płatną ofertą pracy zgłasza się do niego nie kto inny jak dwunastoletni chłopiec o imieniu Jezus.
Młodzieniec zapłaci Pomponiuszowi, jeżeli ten udowodni niewinność jego ojca Józefa, którego mają ukrzyżować za tajemniczą zbrodnię rzekomo przez niego niepopełnioną. Józef nie pomaga w śledztwie, milcząc uparcie na temat zbrodni. Dobroduszna matka Jezusa - Maria - także nie potrafi pomóc. Ponadto w mieście co chwilę pojawia się jakiś rzekomy mesjasz, a miejscowi Żydzi są o krok od buntu przeciwko ciemiężcom z Italii.
Nie sprzyja to prowadzeniu śledztwa przez "Rzymianina, który zachorował, szukając wód leczniczych, a teraz wałęsa się po ulicach, puszczając bąki". Czy filozofowi-detektywowi uda się rozwikłać zagadkę? Czy uda mu się to zrobić nim objawi się prawdziwy mesjasz?
Charakterystyczne poczucie humoru typowe dla Mendozy tym razem połączone zostało z historią początków naszej ery. Na spotkaniu autorskim pisarz powiedział, że Pomponiusz Flatus to ten sam bohater, co nieposiadający imienia detektyw-lump z "Przygody fryzjera damskiego", tyle że tym razem przekształcony w filozofa. Człowiek dobry, mimo że ekscentryk pozostający na marginesie życia społecznego. Skąd pomysł na usytuowanie akcji akurat w Nazarecie w I w. p. n. e.? Autor chciał napisać powieść mówiącą o Jezusie, ale z humorem. Mówił, iż chciał być na skraju przepaści, ale nie obrażać uczuć religijnych (tego nie chciał absolutnie). I rzeczywiście, jadąc po bandzie, Mendoza żongluje wszystkimi motywami biblijnymi, wplatając w swoją powieść postać Jezusa, jego matki Marii, przygłupiego ojca Józefa, a także Barabasza, Judasza i wielu, wielu innych biblijnych „celebrytów". Nie przekracza jednak ani razu granicy dobrego smaku.
Powieść ukazała się w Hiszpanii już dwa lata temu i nawet pewne pismo religijne podsumowało ją jako sympatyczny żart, z czym jak najbardziej się zgadzam. Osoby szczególnie interesujące się kulturą antyczną - rzymską czy hebrajską - mogą jednak odnaleźć w niej nieco więcej, wyłapać kilka dodatkowych żartów, odnaleźć klucze niezauważalne dla innych. Mnie najbardziej rozbawiła wzmianka dotycząca języka łacińskiego i użycia czasu praesentis passiva (kto z łaciną miał do czynienia, ten wie, o czym piszę...).
Powieści Eduarda Mendozy są genialne, zabawne i unikatowe. Hiszpański pisarz ma swój specyficzny styl, potrafi bawić się słowem. Tym razem pokazuje także swoją erudycję, tworząc coś na kształt wolterowskiej powiastki filozoficznej. Nie boi się "stać na krawędzi", zresztą słusznie, gdyż nie sądzę, by kiedyś miał spaść w przepaść. Warto zapoznać się z jego twórczością i chociaż raz na jakiś czas spojrzeć na pewne sprawy z jego perspektywy. Gwarantuję, że zabawa będzie przednia.
Recenzent: Kasia Dwornik
Latający cyrk Eduardo Mendozy, czyli alternatywna historia początków naszej ery. Na wesoło
W roku I n.e. pewien niewydarzony rzymski patrycjusz Pomponiusz Flatus, filozof z zamiłowania, wprawny orator o duszy detektywa, przypadkiem trafia na rubieże Cesarstwa Rzymskiego, do Ziemi Świętej. Szuka źródła o cudownych właściwościach, ale jedyne, co znajduje, to problemy gastryczne i nieprzychylna mu karawana Arabów. Ograbiony, głodny i wycieńczony skutkami cudownego działania wody źródlanej, szuka ratunku wśród krajanów zamieszkujących Nazaret, ale z pomocą nieoczekiwanie przychodzi mu pewien miejscowy chłopiec. Dwunastolatek o imieniu Jezus zleca mu przeprowadzenie śledztwa w sprawie morderstwa, o które oskarżony został jego ojciec o imieniu Józef, a w którego winę nie wierzy ani syn, ani jego matka o imieniu Maria.
Współczesny kryminał, wolterowska powiastka filozoficzna, komedia qui pro quo - Pomponiusz Flatus i Eduardo Mendoza proponują spojrzenie na początek naszej ery w nieco mniej zobowiązujący sposób.