Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Ulisses z Bagdadu

Nie powrót, a podróż

Tradycja antyczna jest jednym z elementów tworzących kulturę śródziemnomorską. Zawdzięczamy jej przede wszystkim bogactwo opowieści o bogach i bohaterach, uniwersalnych problemach i wzorcach zachowań. Z czasem mity stały się tworzywem literatury i ten stan rzeczy trwa do dziś, czego przykładem jest powieść Erica- Emmanuela Schmitta „Ulisses z Bagdadu". Francuski pisarz wziął na warsztat jedną z najbardziej znanych starogreckich opowieści - mit o wędrówce Odyseusza, przez Rzymian zwanego Ulissesem.
Współczesna wersja sprytnego Greka to Saad Saad, Irakijczyk mieszkający w Bagdadzie. Jego imię można tłumaczyć dwojako. Po arabsku znaczy ono: Nadzieja Nadzieja, a po angielsku brzmi jak Smutny Smutny. Jeżeli przyjąć założenie, że imię określa człowieka, jego postawę wobec życia, uzyskujemy dwie skrajnie ścieżki postępowania. Optymizm i pesymizm. Reżim Saddama Husaina, a potem interwencja amerykańska sprawiły, że świat Saada legł w gruzach. Postanowił zatem rozpocząć nowe, lepsze życie na Zachodzie, a konkretnie w Londynie.
Oczywiście, nie jest to proste. Wędrówka uchodźcy bez papierów, na próżno starającego się o polityczny azyl, wydaje się nie mieć końca. Saad jest przerażony i rozczarowany tułaczką. Nie tego się spodziewał. Wymarzony Zachód wcale nie okazał się ziemią obiecaną. To świat tonący w obłudzie i zakłamaniu, a dobre chęci ludzi niweczą przepisy i procedury. Z goryczą uświadamia sobie, że rodząc się w Iraku, wygrał zły los na loterii. Przewodnikiem i opiekunem Saada jest nie bogini Atena, lecz duch zmarłego ojca. W powieści pojawia się wiele fabularnych nawiązań do opowieści o Odyseuszu. Niezwykłe wydarzenia zostają odarte z pierwotnego uroku mitu. Mamiące żeglarzy śpiewem nieziemsko piękne syreny to obecnie zespół muzyczny, którego śpiew, owszem przypomina syreny, ale raczej te alarmowe.
Saad spotyka też swoją Nauzykeę, wykorzystuje fortel Odysa, by przedostać się przez granicę, przybiera imię Nikt... Podobieństwa można by mnożyć. Mimo to „Ulisses z Bagdadu" nie jest powtórzeniem starogreckiego mitu. To raczej jego interpretacja, napisanie na nowo. Saad Saad nie ma bowiem swojej Itaki, miejsca do którego chciałby i mógłby wrócić. Nie czuje się Irakijczykiem, jest imigrantem pozbawionym tożsamości i swojego miejsca w życiu. Musi je dopiero odnaleźć. Bohater nie wraca, wędruje przed siebie. Oczywiście, w podróży towarzyszy mu stracona i cudownie odnaleziona towarzyszka, wierna do końca nowa Penelopa. „Ulisses z Bagdadu" jest także literackim protestem przeciwko wojnie i skutkom, jakie wywołuje ona w ludzkim życiu. I Odyseusz, i Saad nie uniknęli walki, której wcale nie szukali, która sama do nich przyszła i na zawsze odmieniła ich życie. Mityczny Ulisses był bohaterem, współczesny Saad jest tylko podejrzanym imigrantem, którego lęka się zachodnia Europa. Nikt go nie chce i nie potrzebuje, nie może znaleźć schronienia, współczucia, uczciwej i godnie płatnej pracy. Mimo traumatycznych przeżyć zawsze pozostaje jednak coś, co dało siłę w walce z przeciwnościami losu Saadowi, Ulissesowi i zapewne niejednemu z nas - nadzieja. Ostatecznie, każdy ma w sobie coś z Odysa.


Recenzent: Barbara Augustyn

Eric-Emmanuel Schmitt

Ulisses z Bagdadu

Tłumaczenie: Jan Maria Kłoczowski

Tam, gdzie zacierają się granice, wciąż tli się nadzieja

Kiedy traci się wszystko, pozostaje jedno - nadzieja. Saad Saad jest młodym, wykształconym człowiekiem. Ma kochającą rodzinę, czułe siostry i wspaniałego ojca - który z mądrością i wyczuciem prowadzi go przez świat literatury i sztuki. Kiedy młodzieniec poznaje piękną Leilę, zdaje się, że nic nie może zniszczyć ich wspaniale zapowiadającej się przyszłości.
Nic oprócz wojny.

Wojna zabiera Saadowi wszystko - kochającego ojca, siostry, a przede wszystkim Leilę, miłość jego życia. By ratować matkę, decyduje się na opuszczenie zajętego przez Amerykanów Iraku i niczym współczesny Ullises, Odys, rusza w pełną przygód tułaczkę za chlebem, wolnością, uczuciem. W wędrówce towarzyszy mu duch ojca, który nie opuści syna w chwilach nawet największego zwątpienia - w chwilach, gdy przy życiu trzyma tylko jedno - nadzieja.

Eric-Emmanuel-Schmitt używa wspaniałej historii Odysa do nakreślenia historii współczesnego wygnańca. Człowieka pozbawionego języka, kultury, a nawet imienia, człowieka, który gotów jest wyrzec się tożsamości, by pomóc najbliższym, by pomóc sobie. Na drodze Saada, tułacza, stają bohaterowie znani z kart Homera - Cyklop, czarodziejka Kirke. Z dystansem właściwym greckim bóstwom przyglądają się oni wędrówce, w której Itaką staje się Anglia, a przewodnikiem - przypadkowo spotkani imigranci, podobni Saadowi tułacze, dla których Europa jawi się ziemią obiecaną.
Schmitt prowokuje czytelnika do namysłu, do zastanowienia się nad samotnością i wyobcowaniem przybyszów coraz liczniej napływających do Europy. Pokazuje, jaką cenę musieli oni zapłacić za życie z dala od swoich rodzinnych domów. Tam, gdzie zacierają się granice, stara się przekonać nas autor, wciąż tli się nadzieja, nadzieja na wspólne życie w pokoju i przyjaźni.