Po raz kolejny jestem zachwycona
Była sobie książka. Znakomicie napisana, porywająca za sprawą perfekcyjnie rozplanowanej fabuły oraz świetnych pomysłów autorki. Wzbudzająca uśmiech na twarzy, dreszczyk strachu i odrobinę niepewności - głównie dzięki charyzmatycznym bohaterom, ich relacjom i postępowaniem. Pojawiały się w niej eterowe burze, ataki nieprzyjaciół, sporo nieporozumień, ale zdarzały się również przejawy przyjaźni i tego, co stało się już chyba nieodłącznym elementem powieści skierowanych głównie dla młodzieży - miłości między głównymi bohaterami. Byłam tą powieścią całkowicie oczarowana i z wytęsknieniem czekałam na kolejne spotkanie z Arią i Perrym. Ową książką było "Przez burze ognia". A dziś opowiem wam o drugiej części trylogii, która - choć dobra - nie dorównuje swej poprzedniczce.
Życie pisze różne scenariusze i nie zawsze plany, które dla nas przygotowuje, pokrywają się choćby w niewielkim stopniu z naszymi marzeniami. Niedawno pisałam rozprawkę na ten temat i chętnie podałabym wam sporo postaci, którym los pokrzyżował nieco szyki (Romeo i Julia, Odyseusz, Zygfryd i Odetta...), ale skupię się na powieściowej parze, którą polubiłam już od naszego pierwszego literackiego spotkania. Otóż po lekturze "Przez burze ognia" miałam cichą nadzieję, że Aria i Perry okażą się jedną z nielicznych znanych mi papierowych par, które będą żyć "długo i szczęśliwie", a z ewentualnymi kłopotami uporają się błyskawicznie. Nie, Veronica Rossi w "Przez bezmiar nocy" niczego naszym bohaterom nie ułatwia. Spotykają się wprawdzie po dość długiej rozłące, padają sobie w ramiona, szepczą czułe słowa i mają nadzieję, że spędzą wspólnie mnóstwo czasu, kiedy Aria - będąca Osadniczką, a więc uważana za intruza - zamieszka wśród Fal, których wodzem jest Perry. A z nadzieją w książkach bywa właśnie tak, że im bardziej bohaterowie na coś liczą, tym większe prawdopodobieństwo, że większość planów spełznie na niczym za sprawą splotu niekoniecznie szczęśliwych wydarzeń... I tak jest również w tym przypadku.
Co sądzę o książce? Cóż, krótko mówiąc, określiłabym ją jako dobrą, ale nie do końca satysfakcjonującą. Fakt, przyjemnie było ponownie zagościć w świecie wykreowanym przez Veronicę Rossi, nawet mimo wszechobecnego okrucieństwa. Główni bohaterowie swoimi poczynaniami sprawili, iż polubiłam ich jeszcze bardziej, nowym postaciom zaś udało się wzbudzić moją sympatię. Poznałam siostrę Perry'ego, Liv, miałam okazję zaznajomić się z Roarem. Dla każdej postaci autorka przygotowała liczne zawirowania, wzloty i upadki, niebezpieczeństwa czające się na kolejnych kartach książki, ale też chwile na złapanie oddechu. I po raz kolejny jestem zachwycona. Głównie kreacją bohaterów, ale też sposobem, w jaki Veronica Rossi opisuje ich losy. Bardzo przystępny styl w połączeniu z plastycznym językiem sprawiają, że tej książki się właściwie nie czyta, a pochłania z przyjemnością. Dlatego też, mimo wszelkich mankamentów, o których wspomnę za moment, pierwsze dwa tomy trylogii (i trzeci od razu też, a co! będzie znakomity, po prostu to czuję) uważam za bardzo dobre powieści, które zdecydowanie warte są poświęcenia paru godzin na lekturę.
I przyszedł czas, by wspomnieć o tym, co mi się w "Przez bezmiar nocy" nie podobało... A były to dwie rzeczy - nie więcej, nie mniej. Po pierwsze: za mało Parii! Kocham tych bohaterów, naprawdę. Osobno też, ale razem stanowią jeden z moich ulubionych powieściowych duetów. Dlatego też bardzo mi przykro, że rozdziały, w których pojawiają się wspólnie, policzyć można na palcach jednej ręki. Druga kwestia: brak dynamizmu. Odnoszę wrażenie, iż w poprzedniej części było więcej wydarzeń, a co za tym idzie - emocji, które powieść wywołuje. Nie żeby w "Przez bezmiar nocy" wiało nudą, co to, to nie, ale nietrudno dostrzec, że autorka, chcąc rozbudować wątek Arii i Perry'ego oraz ich znajomych, jakby zapomniała o prowadzeniu akcji, która czasem zdaje się nawet stać w miejscu. Cóż, bywa. Tak czy siak, książkę polecam. Dla osób, które zapoznały się z pierwszą częścią trylogii, jest to lektura obowiązkowa, natomiast tym, którzy nie mieli okazji się z tą serią zaznajomić, polecam, a wręcz zalecam nadrobienie zaległości.
Recenzent: Natalia Skorupa
Kontynuacja elektryzującej powieści „Przez burze ognia”
Przeżyli eterowe burze, ale czy ich uczucie przetrwa bezmiar nocy?
Po miesiącach rozłąki Aria i Perry znów są razem, lecz ich wspólna przyszłość jest niepewna. Perry, nowy Wódz Krwi plemienia Fal, musi walczyć o zaufanie swoich ludzi. Aria zaś prowadzi sekretną misję. Do tego gwałtowność burz eterowych się nasila, a niekończący się półmrok spowija ziemię. Aria i Perry mają coraz mniej czasu, by odnaleźć Wielki Błękit. Czy zdążą, zanim bezlitosny żywioł zniszczy ich świat i marzenia o wspólnej przyszłości?