Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Liczby Charona

Retro kryminał z kresowymi klimatami

Matematyka, tzw. 'królowa nauk', nigdy nie była, nie jest i podejrzewam, że już nie będzie moją mocną stroną. Jako 'matematyczny analfabeta' widząc w tytule słowo liczby, a po szybkim przekartkowaniu książki w bibliotece, o zgrozo, jakieś tabelki wypełnione cyframi, pokręciłam nosem mamrocząc, no nie wiem, matematyczne zagadki, skomplikowane równania, to chyba nie dla mnie. Ale pani bibliotekarka tak gorąco polecała, a dobrze wie, że kryminały maści wszelakiej lubię, więc wzięłam. Zaczęłam czytać i jakież było moje zdziwienie gdy zamiast przedwojennego Lwowa pojawiło się norweskie Oslo lat osiemdziesiątych i prezenter, którego nazwisko kojarzy się raczej z kryminałami skandynawskimi niż Lwowem.


Nie powiem, zbiło mnie to na chwilę z tropu, ale to tylko prolog. Skończył się prolog, wkraczamy do Lwowa. Komisarz Edward Popielski z wielkim hukiem wylatuje z pracy w policji za niesubordynację (doszło nawet do próby rękoczynów). Smutki topi w alkoholu, włóczy się po różnych spelunach i jak to bywa, popada w tarapaty za sprawą miłości do pięknej Renaty Sperling. Tymczasem we Lwowie dochodzi do brutalnych morderstw, a policja otrzymuje zagadkowy list, który do nich nawiązuje. Tak się składa, że Popielski bardzo dobrze zna języki starożytne, w tym hebrajski biblijny i ten fakt przesądza o jego zaangażowaniu w prowadzone śledztwo, bo jak stwierdza aspirant Zaremba - "zabił jeden degenerat, czyli ta sprawa jest w sam raz dla drugiego degenerata".


Edward Popielski to niezłe ziółko. Narwany, nerwowy, bez skrupułów rozprawia się z przestępcami, mówi, co mu ślina na język przyniesie i nie daje sobie w kaszę dmuchać. Podziwiam jego fascynację matematyką, o której potrafi rozprawiać bez końca i znajomość języków starożytnych. Biedak cierpi na epilepsia photogenica, która niestety potrafi go dopaść nawet podczas miłosnych uniesień. Choć autor zapewnia, że matematyczne zagadki z Liczb Charona, nie powinny sprawić trudności czytelnikowi, no cóż, przyznaję się bez bicia, mi sprawiły, jak już wspominałam, moja matematyczna ignorancja nie zna granic. Dziwne, ale wcale nie przeszkadzało mi to w odbiorze lektury.


Krajewski znakomicie oddał klimat przedwojennego Lwowa z jego mieszkańcami na czele. Zadbał o językowe szczegóły, a jego ogromny talent narracyjny sprawia, że wciąż jesteśmy ciekawi "co dalej".


Jeśli niestraszne wam magiczne kwadraty, hebrajskie litery, matematyczne zagadki i arytmetyczne działania, śmiało sięgajcie po Liczby Charona. Jeśli podobnie jak ja, za matematyką nie przepadacie, to i tak polecam, bo to naprawdę dobry retro kryminał z kresowymi klimatami w tle i ciekawą zagadką , w którym nie brakuje też humoru. Marka Krajewskiego natomiast, dopisuję do listy ulubionych pisarzy.


Recenzent: Ewa Ziółkowska

Każdy może zostać Bogiem, wystarczy tylko poznać matematyczne równanie.

Maj 1929 roku. Lwów. Komisarz Edward Popielski wyleciał z policji za niesubordynację. Wreszcie ma czas na rozwiązywanie zagadek matematycznych i… na miłość. Namówiony przez piękną Renatę podejmuje się ryzykownego zlecenia i szybko wpada w kłopoty. A we Lwowie znów wrze. Brutalne morderstwa wstrząsają miastem. I tylko policja wie, co kryje w sobie tajemniczy list od mordercy.

W Liczbach Charona Popielski ma szansę zmienić swoje życie – wrócić do policji i założyć rodzinę z ukochaną kobietą. Ale miłość jest ślepa, podobnie jak sprawiedliwość...

Marek Krajewski, ur. 1966 – pisarz, filolog klasyczny. Przez wiele lat prowadził na Uniwersytecie Wrocławskim zajęcia, z których zrezygnował, aby poświęcić się wyłącznie pisaniu książek. Autor bestsellerowych powieści kryminalnych o Eberhardzie Mocku i Edwardzie Popielskim. Zadebiutował w 1999 roku Śmiercią w Breslau. Jego powieści ukazały się w osiemnastu krajach. Laureat m.in. Paszportu „Polityki”, Nagrody Wielkiego Kalibru, Nagrody Prezydenta Wrocławia.