Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Wierszyki domowe. Sześć i pół tuzinka wierszyków Rusinka

Słowna szermierka poety

Potęgą wyobraźni nazwać by można „Wierszyki domowe" Michała Rusinka. W swoim tomiku zaprasza nas (dorosłych i dzieci) do własnego domu z dzieciństwa (choć, jak sam się upiera, nadal dzieckiem się czuje), wprowadza do Przedpokoju, podaje rękę przez Próg i oprowadza po całym mieszkaniu - Salonie, Łazience, Strychu, Sypialni, Kuchni, Bibliotece, Balkonie, Piwnicy, Strychu, Garażu i po Ogrodzie. Dom - nasze codzienne otoczenie - wydaje się być nudny, prozaiczny, tymczasem Rusinek wytęża swój poetycki zmysł i z polotem kreśli kolejne strofy, śmiejąc się do rozpuku ze zwykłych sprzętów domowego użytku. Bo te wszystkie przedmioty mają ogromny potencjał do zabawy i psot. Wystarczy tylko wyjść poza utarte schematy, spróbować wejść w przedmiot, wczuć się w jego, z pozoru martwe, jestestwo. „Nie ma co wymyślać potworów, wystarczająco groźnie jest, kiedy zbuntuje się sokowirówka albo toster" - stwierdził autor w jednym z wywiadów.

 

Zakamarki domu prezentują nam cała plejadę swoich mieszkańców. W łazience familia cała zebrana przy Pralce ogląda dreszczowiec z wirowaniem, nie mroczniejsze sekrety kryje w sobie Umywalka, gdzie „codziennie toczy się ukradkiem / z bakterii armią straszna walka / - gdy myjesz rączki przed obiadkiem." W kuchni czary! Krztyna magii (tata mówi, że „maggi"), tajemnicze ingrediencje, garść polotu oraz oko czujnej gospodyni zawieszone na piekarniku - pytanie: czemu nie „piekarmniku"?


Trochę nudny, bo nadęty, salon jawi się w tym gronie - ugrzeczniony, dla gości zawsze uprzejmy, gdzie dywan (na pewno latający, na pewno!) przygwożdżony został stolikiem kawowym, a ze ścian łypią groźnie przodkowie. O wiele ciekawsza jest piwnica („W piwnicy ma się zwykle przerażoną minę / zwłaszcza gdy się wejdzie buzią w pajęczynę.") pełna słoików, duchów, nietoperzy i chochlików, gdzie czasem rower chrapnie wentylem.
Rusinek - uczeń damy polskiej poezji, Wisławy Szymborskiej - obiera optykę równie drobiazgową jak ona. Spojrzenie serdeczne, bystre, z atencją zwrócone na każdy drobiażdżek. Kto bowiem w poezji zerknął kiedykolwiek łaskawie na zraszacz? Kto czule pisze o adapterze, mydelniczce czy wycieraczce? Michał Rusinek, wielbiciel wszelkich gier i szarad słownych, musiał się przednie bawić, komponując te wszystkie miniaturki językowe. Nie bez celu oczywiście - priorytetem jest dla niego lekcja dla czytelników i nauka z niej płynąca, że fantazja nie zna granic, nie daje się zaszufladkować, tylko czasem trzeba się otrząsnąć z otaczających nas skostniałych naleciałości. Dla zwyczajnej przyzwoitości należałoby odrzucić cudze słowa i przemówić własnym głosem, wolnym od utartych stwierdzeń czy frazeologizmów.

 

Rusinek pisze pięknie (i interesująco) nawet o słoiku, a to sztuka, żeby takim tematem zaciekawić czytelnika. Każdy kolejny wiersz połykamy więc z coraz większym apetytem, delektując się szermierką słowną poety i jego nowatorskimi pomysłami etymologicznymi - np. Umywalka - Uma, która toczyła walki („Twierdzi ludzi cała hurma, że to była Uma Thurman." - przypis M. Rusinka), Sypialnia, w której coś się sypie...
Wierszyków jest 78, czyli dokładnie sześć i pół tuzinka, i tyleż samo ilustracji młodszej siostry autora - Joanny Rusinek. Wierszyki domowe dedykowane są Mamie, więc rodzeństwo solidnie się postarało. O wierszykach napisałam, ilustracjom przyjrzyjcie się sami. Dla mnie są mistrzowskie, z jajem i mrugnięciem w stronę dorosłego czytelnika. Takich porozumiewawczych spojrzeń nad lekturą nie brakuje również w tekście, bo każdy utwór opatrzony jest jednozdaniowym przypisem-komentarzem odautorskim. Każda bowiem książka dla dzieci, którą na głos czyta rodzic, winna by atrakcyjna również dla niego, a - jak słusznie twierdzi autor -„(...) żadne szanujące się dziecko nie czyta przypisów. Ani wstępu czy posłowia - czytają je dopiero studenci polonistyki i to - jak wiem z doświadczenia - nie wszyscy."


Kochani! Wykorzystajcie okazję, by wkroczyć w prywatne obszary pana Rusinka. Nie ma co się krępować, w końcu sam nas wprowadza na swoje terytorium, pozwalając podejrzeć swój warsztat pisarski. Ciii! Jesteśmy w bibliotece. W świetle lampy siedzi pisarz - nie przeszkadzajmy mu w lekturze. Pewnie w głowie kiełkują mu kolejne rymowanki.

 


Recenzent: Małgorzata Matysek

Książka wpisana na Listę Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej

Domowa wierszykownia według Rusinka.
Próg ciągle podkłada ci nogę? Wyprowadzasz klucz na smyczy? Lubisz śpiewać do prysznica? Oglądasz kręcące się w pralce pranie?
Nasze domowe przedmioty prowadzą w ukryciu podwójne życie. Sprawdź, co robią, kiedy na nie nie patrzysz.

Błyskotliwie ilustrowana przez Joannę Rusinek książka to świetny pomysł na prezent, w którym każdy znajdzie coś dla siebie - dzieci zabawne wierszyki, a dorośli - dopiski z przymrużeniem oka.