Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa

Świecki kryminał ze Świętą Rodziną w tle

Ubogi Rzymianin ze stanu ekwickiego - co często sam powtarza - został zmuszony, by zarobić ciężką pracą na życie, które nie opływało w luksus, ani nawet w podstawowe wartości: ciepłą strawę i dach nad głową. Poturbowany w drodze i ogołocony ze wszystkiego, co miał (a miał niewiele), trafia do jednej z uboższych prowincji Cesarstwa Rzymskiego, mianowicie do Nazaretu, gdzie spotyka małego chłopca - samego Jezusa. I dostaje od niego zlecenie: potrząsając przed nosem Pomponiusza sakiewką z pieniędzmi, Jezus przekonuje Rzymianina do podjęcia wyzwania - musi udowodnić, że ojciec chłopca, Józef, nie popełnił morderstwa, za które ma zostać za kilka dni ukrzyżowany. A sam podejrzany uparcie milczy w tej sprawie, co wzbudza poważne wątpliwości u prowadzącego śledztwo detektywa. Zaś po drodze, w miarę zagłębiania się w pozornie oczywistą sprawę, wychodzą na światło dzienne różne skrywane tajemnice, które sprawiają, że nastawiony na szybki zysk Pomponiusz zaczyna powątpiewać w sens prowadzenia sprawy, a jego samego nachodzą obawy o jego własne życie.

Książka Eduarda Mendozy to lekka i czysta rozrywka, w której chłonięciu nie przeszkadza chrześcijański wątek. Ot, zabawna, ironiczna, choć prowadzona w iście stoickim stylu narracja, która w subtelny sposób łączy ze sobą elementy hedonistycznego, tak „niezobowiązującego" rzymskiego podejścia do świata Pomponiusza i bardziej konserwatywne, choć nie tak rygorystyczne, jak się by mogło wydawać, interpretowanie rzeczywistości przez małego Jezusa. Mendoza przewrotnie i delikatnie zderza ze sobą filozoficzne nurty, systemy wierzeń i hierarchie wartości poprzez połączenie ich kryminalnym motywem - nieskomplikowanym, ale wciągającym, bo wciąż pojawiają się nowe niewiadome, które wyjaśniają się dosłownie na samym końcu powieści.

Sherlock Holmes w todze, trochę tchórzliwy i nieobowiązkowy, lekko głodny, lekko pijany, jeszcze bardziej niewyspany i nastawiony na bezrefleksyjną zabawę, przede wszystkim seksualną, zaś przy nim nieodłączny, młody Jezus jako Watson - oto nowy typ detektywa, który serwuje Eduardo Mendoza w swej książce. Typ sympatyczny, tak samo ja opowiadana historia.


Recenzent: Magdalena Mania

Latający cyrk Eduardo Mendozy, czyli alternatywna historia początków naszej ery. Na wesoło

W roku I n.e. pewien niewydarzony rzymski patrycjusz Pomponiusz Flatus, filozof z zamiłowania, wprawny orator o duszy detektywa, przypadkiem trafia na rubieże Cesarstwa Rzymskiego, do Ziemi Świętej. Szuka źródła o cudownych właściwościach, ale jedyne, co znajduje, to problemy gastryczne i nieprzychylna mu karawana Arabów. Ograbiony, głodny i wycieńczony skutkami cudownego działania wody źródlanej, szuka ratunku wśród krajanów zamieszkujących Nazaret, ale z pomocą nieoczekiwanie przychodzi mu pewien miejscowy chłopiec. Dwunastolatek o imieniu Jezus zleca mu przeprowadzenie śledztwa w sprawie morderstwa, o które oskarżony został jego ojciec o imieniu Józef, a w którego winę nie wierzy ani syn, ani jego matka o imieniu Maria.

Współczesny kryminał, wolterowska powiastka filozoficzna, komedia qui pro quo - Pomponiusz Flatus i Eduardo Mendoza proponują spojrzenie na początek naszej ery w nieco mniej zobowiązujący sposób.