Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Szum

Szum

Poprzez pierwsze powieści nie udawało jej się nawiązać kontaktu z czytelnikami. Im bardziej pisała o sobie, tym porozumienie stawało się lepsze. Po „Włoskich szpilkach" powstała głęboko autobiograficzna powieść „Szum", której bohaterka chwyta za serce dziecięcą szczerością i dojrzałą pamięcią. Stara się opowiedzieć o tym, jak udało jej się wypracować szacunek do samej siebie i określić swoją tożsamość, zrozumieć poranioną matkę i - przerywając błędne koło wypierania trudnych przeżyć - ocalić własne dzieci. Najbardziej dojmujące przeżycia dzieciństwa przefiltrował czas, pozwalając ubrać przeszłość w stonowane obrazy - malowane smutkiem, ale nie goryczą. Składają się one na piękny literacki obraz dorastania do zrozumienia i przebaczenia.

szum - okładka

„Gniew albo - zamiast tego - tylko wzburzenie i zamęt w sercu pojawiają się wtedy, kiedy przestajemy naiwnie wierzyć, że zasługujemy na to, co mamy".

Bohaterami najnowszej książki Tulli, są: „on" (kuzyn narratorki), „jego matka" i „moja matka" - bezimienni, bezuczuciowi. Jej matka, to kobieta skrywająca sekret; nosi w sobie tajemnicę, która ciąży. Jego matka, dwa lata młodsza od swojej siostry, posiada nad nią sporą przewagę - siły, zdecydowania i pewności - ma wszak sposoby na rozwiązanie wszelkich problemów. Pomiędzy nimi, szkołą i domem, w którym oddycha się rozpaczą skrywanej przeszłości, toczy się życie bohaterki. To dziewczynka, która ma problemy z czytaniem, jest źle traktowana przez nauczycieli, nie ma przyjaciółek. Bardzo trudno jest jej być samą sobą i dlatego nigdy tak naprawdę nie była wśród innych. Ponieważ nie wie, że mogłoby być inaczej, godzi się z każdym, pełnym niezrozumienia i odrzucenia dniem. Zaprzyjaźnia się z książkowym lisem, który żyje w lesie i uczy przebiegłości: milczenia, chowania się, przemykania, niezwracania na siebie uwagi. Tłumaczy, że można wziąć na siebie tylko tyle, ile zdoła się unieść. Lis unika jednak konfrontacji, kradnie i ucieka. Dziewczynka potrafi kłamać.

„Napisałam książkę o tym, że przebaczenie jest możliwe - w pewnej mierze. W jednym z epizodów wkraczają na scenę ludzie, których zabito okrutnie i bez powodu. Nie mogą przebaczyć, bo złamano im serca. Mnie nie złamano serca. Tak - uważam, że miałam dużo szczęścia".

Niedziela to spotkania w domu „jego matki". Popołudniowa szarlotka nie jest tu jak magdalenka Prousta; nie przywołuje dzieciństwa smakującego swobodą i beztroską. To gorzka pigułka porównań do kuzyna, przemądrzałych rad, ironicznych uśmiechów oraz poczucia wyższości ze strony ciotki. Wszechobecne upokorzenia. Chłodno, zimno, ślisko. Nieprzypadkowo, miejscem poznawania przez dorastającą bohaterkę chłopców było lodowisko. Pierwsze uczucia to samospełniające się przepowiednie: przecież niemożliwe, że zasługuje się na czyjąś uwagę. Ironiczne spojrzenia, chłód, dystans - przykład ciotki był głównym, który poznała dziewczynka. Dzięki niemu mogła nie zwracać na siebie uwagi, ale nie była w stanie budować uczucia, w które sama nie wierzyła. Przekonana, że nie zasługuje, próbowała już na początku się nie angażować. Z metaforą lodu zostaje zestawiona metafora wody (chłopiec, z którym się spotykała, lubił żagle). Woda płynie, jest dynamiczna, może się nagrzać od słońca - lód jest twardy i ostry, słońce go topi i nie pozostaje nic. Dziewczyna chciała być niewidzialna i stawała się taka paradoksalnie pod wpływem ciepłych uczuć. Dopiero później odkryła przebaczenie. Choć trudno jest przebaczać, kiedy nikt nie przeprasza, inaczej nie uda się wyjść z roli ofiary. Jak trudno zrozumieć, że szacunek do siebie nie musi oznaczać automatycznej pogardy dla kogoś innego.

„ Pisanie nie powinno służyć leczeniu ran. Lepsza literatura powstaje z ran wyleczonych " .

Głównym problemem dziewczynki było to, że nie wiedziała, kim jest. Nie mogła sprawdzić, czy ktoś jest w stanie ją pokochać, bo najczęściej była sama, niezauważana. Rudy to poważny związek. Ktoś, kto jest z zewnątrz i może na trzeźwo spojrzeć na chorą i poraniona rodzinę. „Rodziny stoją za blisko własnego losu, żeby to zobaczyć" - pisze coraz bardziej świadoma narratorka. Konfrontuje się z rodziną jako matka dwóch synów - w końcu chce podjąć walkę o swoją godność, by móc nauczyć jej swoje dzieci. Pora wyprosić spacerujących po pokojach pamięci żołnierzy Wehrmachtu i esesmanów, tworzących napiętą atmosferę rozpaczy. Wypierani z pamięci, tym bardziej byli uciążliwie obecni. Czas przeprowadzić ostateczne rozmowy, nawet, jeśli trzeba zadzwonić w zaświaty. Tam nie ma - jak w życiu - szumu. Bez niego łatwiej jest zrozumieć drugiego człowieka. Być może szum to chodzący po domu esesmani, może to szepty wspomnień transportu do obozu w bydlęcych wagonach. Matka jej i jego przeżyły obóz, próbowały wymazać z pamięci wydarzenia, po których została wszechogarniająca pustka, której doświadczyły dzieci. Zaniechania przeszłości, uparte milczenie, przebaczone krzywdy - zostały opisane przejrzyście i szczerze. Metaforyczne postaci zadomowionych w podświadomości najtrudniejszych przeżyć, pozwalają wyobrazić sobie dramat i wewnętrzne spustoszenie. Całość niesie niełatwą nadzieję.

* cytaty pochodzą z wywiadu: Zbuntowana, z Magdaleną Tulli rozmawiała Dorota Wodecka, „Gazeta Wyborcza", 27-28. września 2014.


Recenzent: Joanna Maj

To najodważniejsza, najbardziej osobista książka Magdaleny Tulli

Najnowsza powieść jednej z najwybitniejszych polskich pisarek. Naznaczona emocjonalną intensywnością historia kobiety, próbującej przełamać towarzyszące jej od zawsze poczucie wyobcowania i poszukującej porozumienia z matką, z którą zawsze łączyły ją trudne relacje.

To najodważniejsza, najbardziej osobista książka Magdaleny Tulli. Autorka odkrywa w niej uniwersalną prawdę o kondycji ludzkiej, w którą wpisany jest pierwiastek obcości, niedostosowania, a także dojmująca potrzeba wzajemnego zrozumienia i wybaczenia.