Uwielbiam
Uwielbiam powieści Sarah Jio. Zaczęło się od „Marcowych fiołków", potem przyszły kolejne, z wyjątkiem „Kameliowego ogrodu", którego nie miałam szansy przeczytać, nad czym mocno ubolewam (stąd mój apel do Wydawcy: może by tak nowe wydanie?). Historie kreślone jej ręką trafiają prosto w serce i zapewniają solidną dawkę wrażeń. Wcale się nie dziwię, że są tak chętnie kupowane, a w bibliotekach ustawiają się po nie kolejki (przynajmniej w mojej tak było). Zapowiedź nowej ucieszyła mnie bardzo, ponieważ byłam w stu procentach przekonana, że czeka mnie czytelnicza uczta. I oczywiście się nie pomyliłam.„Dom na jeziorze" to książka, która niepostrzeżenie dla mnie samej pochłonęła mnie bez reszty. Czytałam ją wieczorem i miałam już kończyć, ale ciągle na nowo mówiłam sobie, że jeszcze tylko jeden rozdział i odkładam. Taaak, odłożyłam, ale po przewróceniu ostatniej strony, bo w pewnym momencie zrobiło się już za późno, żeby przełożyć lekturę na następny dzień. Napięcie sięgnęło zenitu, nie zasnęłabym, gdybym się nie dowiedziała, co stało się z Penny i jak zakończyła się próba dojścia do siebie Ady. Tak więc zaczynając lekturę powieści Sarah Jio, wygospodarujcie sobie na nią trochę czasu, by nie żal wam było jej odkładać, dopóki nie dojdziecie do epilogu.
Amerykańska pisarka kolejny raz postawiła na sprawdzony schemat. Wykreowała dwie postaci, jedną żyjącą współcześnie, drugą kilkadziesiąt lat wcześniej, by w intrygujący sposób spleść później ich losy. Z jednej strony można by oczekiwać, że Jio powinna iść w jakimś nowym kierunku, ale z drugiej - skoro coś jest dobre, to po co to zmieniać? A jest dobre z dwóch powodów. Po pierwsze: jak ją się świetnie czyta! (ale o tym już wspominałam). A po drugie - pisarka wie, jakich składników użyć, by zaangażować czytelnika w przeżywanie losów jej bohaterów.
W „Domu na jeziorze" pierwsze pojawia się współczucie dla Ady. Choć ona sama nie znosiła litości, to jednak trudno nie myśleć o tym, jak bardzo musiało być jej ciężko, i jak wielki był ból i żal, które ją przygniatały. Uczucie to osiąga punkt kulminacyjny, gdy poznajemy okoliczności śmierci bliskich Ady. Wtedy, próbując sobie wyobrazić taką sytuację w rzeczywistości, a nie tylko na kartach powieści, powinien pojawić się dla niej podziw, że w ogóle miała siłę, by żyć dalej, by codziennie wstawać z łóżka. Jio wiedziała jednak, w którym momencie wprowadzić porcję nadziei oraz dodać szczyptę miłości. I nie zapominajmy o przyprawie niezbędnej: tajemnicy sprzed lat. Wszystkie te „ingrediencje" tworzą smakowitą mieszankę, jeśliby już pokusić się o porównanie kulinarne.
Myślę, że powyższe zdania wystarczą, by zachęcić do lektury powieści Sarah Jio. Ale jeśli komuś byłoby mało, to powiem wprost: dla mnie „Dom na jeziorze" to rewelacyjna powieść, która sprawiła, że na chwilę oderwałam się od otaczającego mnie świata. Żałuję tylko, że skończyła się tak szybko...
Recenzent: Paula Klich
Czy Ada będzie miała odwagę pokochać na nowo?
Ada jest zastępcą redaktora naczelnego w popularnym nowojorskim magazynie. Sukcesy w pracy przyćmiewa jednak osobista tragedia. Dwa lata temu kobieta straciła w wypadku ukochanego męża i córeczkę.
Uciekając przed bolesną codziennością, Ada postanawia zamieszkać na barce w Seattle. Tam niespodziewanie znajduje tajemniczą skrzynię i wpada na trop mrocznego sekretu sprzed lat. Pół wieku wcześniej młodziutka Penny właśnie w tym miejscu przeżywała wielką zakazaną miłość. Pewnego dnia jednak dziewczyna nagle zniknęła…
Ada rozwiązuje tajemnicę zaginięcia Penny z pomocą Alexa, przystojnego fotografa zajmującego pobliską barkę. Stopniowo zaczyna spędzać z nim coraz więcej czasu, poznając historię, która zaskakująco splata się z jej losami.
Czy Ada będzie miała odwagę pokochać na nowo?
Kim była Penny i dlaczego nikt w okolicy nie chce o niej mówić?