Wędrówki po nadzieję (część trzecia)
Od początku wędrówka Alana kojarzyła mi się z pielgrzymowaniem i w tym tomie główny bohater sam w końcu przyznaje, że jego wędrówka to pielgrzymka... Piękna pielgrzymka w poszukiwaniu nadziei i wiary w to, że warto żyć. I piękna książka o przebaczeniu, która i we mnie samej wywołała małą rewolucję. Muszę przyznać, że spotkanie Alana z Leszkiem dosłownie powaliło mnie na kolana. I wciąż we mnie siedzi ta rozmowa, niezłomna i serdeczna postawa Polaka i jego słowa o przebaczeniu.Książka jest podobna do poprzednich części serii, Alan wciąż idzie... Mija amerykańskie miasta i miasteczka. Towarzyszymy mu w codziennych zwyczajnych czynnościach, w spożywaniu posiłków, w poszukiwaniu miejsc na nocleg w różnych bardziej i mniej ciekawych okolicach i wraz z nim spotykamy ludzi. I znowu Richard Paul Evans w jakiś kompletnie niepojęty dla mnie sposób oczarowuje czytelnika za pomocą kilku krótkich scen i dialogów, znów najważniejsze stają się spotkania i rozmowy z ludźmi, których ścieżki krzyżują się z wędrówką pielgrzyma-Alana.
Sama nie potrafię tego zrozumieć, ale ta z pozoru niczym niewyróżniająca się książka jest po prostu fenomenalna i dla mnie osobiście jest to jedna z najbardziej poruszających lektur ostatnich miesięcy. Siła oddziaływania leży chyba w jej rozbrajającej prostocie i szczerości. Alan to cudowny bohater, mocno poraniony przez życie, zagubiony wędrowiec, a przede wszystkim dobry człowiek, z którego emanuje wrażliwość, głęboko zakorzeniona uczciwość i przyzwoitość, ale też bezbronność. Mam wrażenie, że Alan z każdym kolejnym krokiem powolutku zmienia swoje życie, następuje u niego proces stopniowego godzenia się z życiem i z własnym losem. Dzięki kolejnym spotkaniom i rozmowom powoli porządkuje swoje życie. W tym tomie na pierwszy plan wysuwa się kwestia przebaczenia, warto wsłuchać się w słowa Leszka, który w zdecydowany sposób odpowiada na trudne pytania: „Czy uważasz, że nawet Hitler zasługuje na wybaczenie?"
Autor pokazuje też coś, co mnie kompletnie zbija z tropu i zaskakuje, prowincjonalną Amerykę, która ujmuje otwartością i serdecznością jej mieszkańców. Jest to tym bardziej niesamowite, że autor rzeczywiście odbył podobną podróż, więc jak rozumiem, przynajmniej częściowo jest to rzeczywisty obraz tej zupełnie nieznanej mi Ameryki.
Na koniec muszę pochwalić piękną okładkę, przedstawiającą urzekający krajobraz, który doskonale oddaje nastrój książki i charakter wędrówki bohatera.
Recenzent: Katarzyna Zirael
Idę, aby dowiedzieć się, co może mi jeszcze przynieść życie. Szukam nadziei. Nadziei na to, że nadal warto żyć.
Co może zrobić człowiek, który wszystko stracił? Alan postanowił wybrać się na wędrówkę, bez szczególnego planu i celu. Nie wiedział, co go czeka i dokąd dojdzie. Nie spodziewał się, że po drodze spotka ludzi, którzy odmienią go na zawsze i staną się dla niego nauczycielami życia.
„Kręte ścieżki” to opowieść, która dowodzi, że aby być prawdziwie wolnym, należy wybaczyć. Tego nauczył Alana Leszek – Polak, który okazał nieznajomemu wędrowcowi serce i przyjął go pod swój dach. Jego historia stała się dla Alana drogowskazem – czy podobny wpływ będą miały na niego panie ze Stowarzyszenia Czerwonych Kapeluszy? Czy uda im się wzbudzić w nim radość życia i czy ich wskazówki okażą się pomocne w obliczu nowej, przykrej dla Alana wiadomości?