Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Gliniarz

Wjedźcie z drzwiami do świata psów

Na początek ostrzeżenie: nie jestem obiektywna. Od października 2000 roku do grudnia 2001 roku byłam cywilnym pracownikiem policji. Moje spojrzenie na książkę nie jest więc spojrzeniem człowieka zupełnie zielonego w dziedzinie pracy tej formacji. Dlatego to, co napiszę, będzie skażone pewnego rodzaju sentymentem i ogólnie skrzywione moją słabością do służb mundurowych. Jeśli komuś to przeszkadza, niech zakończy czytanie na tym zdaniu.

 

Do pozostałych: przeciętne wyobrażenie o pracy policyjnej najczęściej ma się nijak do rzeczywistości. Zauważyłam, że szczególnie młodzi ludzie płci męskiej z lekkimi skłonnościami do łamania prawa wyobrażają sobie, że „psy" mają na ich punkcie ciężką obsesję prowadzącą do prześladowania, wiecznego wtrącania się i zaczepek. Nie rozumieją, że na jednego policjanta przypada cała armia takich jak oni, że ich płotkowe wyczyny: drobne kradzieże, wandalizm, pijaństwo w publicznych miejscach itp. przydają tylko papierkowej roboty, nudzą i nużą, wpędzają w rutynę. Psy z powołaniem nie marzą o ganianiu glutów. A o czym?

O tym opowiada Krzysztof Liedel, emerytowany policjant, którego start w zawodzie przypadał na czasy transformacji ustrojowej i zarazem przeobrażania się milicji w policję, jaką dziś znamy. Może Liedel byłby zwyczajnym policjantem, ale z racji na te epokowe zmiany, swoją dobrą głowę i studwudziestokilogramowe ciało co rusz natykał się na szansę wybicia się ponad przeciętność - i korzystał z tego. Poznajemy go jako biegłego w sztukach walki, skoszarowanego osiemnastolatka, żegnamy jako prawie czterdziestoletniego specjalistę od terroryzmu i doświadczonego wykładowcę szkoły policyjnej w Legionowie, uczestnika szkoleń antyterrorystycznych w Wielkiej Brytanii i USA.

 

Nie wiem, jak przebiegała praca nad książką obu jej autorów, zakładam jednak, że Liedel mówił lub pisał, a Ciszewski wygładzał. Na szczęście nie wygładził ponad miarę, co powoduje, że na niemal czterystu stronach dostajemy narrację snutą męskim, prostym, wojskowym językiem przez psa, któremu łuty szczęścia pozwoliły znaleźć się w ciekawych miejscach we właściwym czasie. Momentami czytając można poczuć lekkie rozczarowanie, bo kiedy opowieść o kolejnym przypadku nabiera tempa, finał jest mało wybuchowy, albo wręcz finału brak. Liedel opowiada jednak o zdarzeniach tak, jak je poznał, a życie (z tego wniosek) rzadko przypomina thrillery, w których intryga barokowa, napięcie rosnące, a na finał nadchodzi odpowiednio wielkie bum! Mnie osobiście najpierw lekko to rozczarowało, a następnie uwiodło. Gliniarz sprawia bowiem wrażenie, że ani doktorat, ani liczne szkolenia, ani budowanie od podstaw antyterrorystycznych struktur w MSW nie przewróciło mu w głowie i nadal jest tym samym osiłkiem co na początku, chętnym do działania i szukającym okazji do akcji. Nawet typowego u mundurowych patosu nie sprzedaje w tej książce więcej, niż znani mi sierżanci czy aspiranci w codziennej gadce. Im dalej w las, tym bardziej czułam, że jest to człowiek, któremu można powierzyć życie. Szkoda, że mało jest takich policjantów jak Liedel. On sam wyjaśnia w ostatnich słowach, dlaczego odszedł z policji tak wcześnie i dlaczego ubolewa na jej obecnym stanem.

 

Na koniec upuszczę sobie sentymentów: ja też, jak książkowy gliniarz zabezpieczałam drzwi plasteliną i referentką, znane mi są slangowe określenia z jego słowniczka, takie jak „komediant", „dołek", „szmata", „znęta" czy „fabryka". Liedel zaczynał rozluźniać więzy z typowo policyjną pracą w wydziale kryminalnym, kiedy waliły się wieże WTC w Nowym Yorku. Ja upadek wież oglądałam w telewizorze stojącym w dyżurce powiatowej komendy. I tak dalej, i tak dalej... Czuję się, jakbym polecała książkę dobrego znajomego, pod którą sama obiema rękami mogłabym się podpisać. Przesada? Pewnie tak, ale fajnie jest czasem stracić ostrość widzenia.


Recenzent: Monika Karpowicz

Od pościgów policyjnymi polonezami i walki z mafią do ośrodków szkoleniowych CIA

Krzysztof Liedel zawsze marzył o tym, żeby łapać bandytów. Kiedyś robił to jako policjant, a dziś jako ekspert do spraw zwalczania terroryzmu, który odpowiadał między innymi za bezpieczeństwo Euro 2012. Marcin Ciszewski – autor bestsellerów www.ru2012.pl i Upał – odkrył zaś, że losy Liedla to materiał na książkę, jakiej jeszcze nie było. Tylko tu spotkacie prawdziwych twardzieli, którzy nie wahali się ruszyć w pogoń za rosyjskimi mafiosami wysłużonym polonezem i z wiecznie zacinającym się służbowym pistoletem P-64 w garści.

Od pościgów policyjnymi polonezami i walki z mafią do ośrodków szkoleniowych CIA i miejsc, które zaatakowała Al-Kaida – oto historia GLINIARZA.