Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

Nieznane przygody Mikołajka

Z perspektywy Mikołajka

Mikołajka nie trzeba chyba nikomu przedstawiać - jego przygody podbiły serca czytelników, zarówno tych małych, jak i większych, na całym świecie. Wydawało się, że jego zwolennikom pozostanie powracanie do wydanych przed śmiercią Rene Goscinny'ego historyjek o chłopcu: Mikołajek, Rekreacje Mikołajka, Mikołajek i inne chłopaki, Joachim ma kłopoty oraz Wakacje Mikołajka. Tymczasem od roku 2004 jesteśmy mile zaskakiwani przez Anne Goscinny (córkę autora), która umożliwiła opublikowanie nieznanych dotąd opowiadań w dwóch tomach pt. Nowe przygody Mikołajka. Roztropna A. Goscinny zostawiła także kilkanaście opowieści na 50-lecie małego bohatera. Dzięki temu możemy obecnie cieszyć się wydawnictwem pt. Nieznane przygody Mikołajka. Opowiadań jest tu niestety tylko 10, co budzi pewien niedosyt, ale dawka zawartego w nich humoru oraz piękne wydanie opatrzone niezrównanymi ilustracjami Jeana-Jacquesa Sempe'go zachęca, aby do nich wracać niejednokrotnie.

 

Odkąd pojawiła się książka Nieznane przygody Mikołajka, jest o niej bardzo głośno i nic dziwnego, w końcu tytułowy Mikołajek przez te wszystkie lata zdążył stworzyć sobie opinię chłopca przezabawnego. Jednak nie tylko humor, będący wielkim atutem tej pozycji, jest tym, co przyciąga. Mikołajek w bardzo trafny, błyskotliwy i dosadny sposób ukazuje ludzi w krzywym zwierciadle. Relacje między rodzicami Mikołajka, ciągłe kłótnie ojca chłopca z sąsiadem - panem Bledurt, postawy nauczycieli w szkole i wreszcie niezliczone pomysły kolegów Mikołajka, są opowiadane przez głównego bohatera z dziecięcą naiwnością, szczerze i bezpośrednio, tymczasem niejednokrotnie skupiają jak w soczewce nieuświadomione przywary opisywanych postaci, które są karykaturą nas samych. Choćby opowiadanie „Telewizja u Kleofasa", w którym dzieci idą do pokoju bawić się ołowianymi żołnierzykami, podczas gdy dorośli oglądając telewizję z niedowierzaniem mówią o tym, jak to możliwe, że wyścigi, w których ludzie się zabijają, wciąż są puszczane na wizji. Cały czas śledząc z napięciem, co dzieje się na ekranie, dochodzą do wniosku, że dzieje się tak, dlatego, że „motłoch lubi patrzeć, jak ludzie się zabijają, i że to jest w motłochu okropne". Narzekają także, że „dzieciaki gapią się w ekran jak sroka w gnat, oglądają wszystko jak leci i tylko od tego głupieją", po czym biegną włączyć kolejny serial, żeby niczego z niego nie uronić. Ten właśnie sposób opisywania sprawia, że postacie ośmieszają się same, nie będą tego świadome.


Nie będę niszczyła puenty większej liczby historyjek. Trzeba je samemu przeczytać, a dzięki swojej wielowarstwowości mogą zarówno poprawiać humor (nie wierzę, żeby u kogokolwiek perypetie Mikołajka i jego kolegów nie zdołały wywołać uśmiechu), jak i być punktem wyjścia do namysłu nad otaczającym światem i sobą samym. Ta książka to zwierciadło, w którym warto się przejrzeć, choć to, co w nim zobaczymy może być dla nas zaskakujące.

 


Recenzent: Sylwia Mądro

René Goscinny, Jean-Jacques Sempé

Nieznane przygody Mikołajka

Tłumaczenie: Barbara Grzegorzewska

Mikołajek nabiera kolorów!
Odnalezione przypadkiem w szufladzie Goscinnego, zilustrowane kolorowymi rysunkami przez Sempégo – nieznane historie o Mikołajku nabierają prawdziwych rumieńców. Pomysłom na psoty nigdy nie ma końca. Tym bardziej że niesfornemu łobuziakowi towarzyszą niezawodni kumple: Alcest, Gotfryd, Kleofas i Euzebiusz. Uśmiech murowany, no bo co w końcu, kurczę blade!

"E, chłopaki! – powiedział Kleofas. – Ponieważ nie byłem najgorszy z historii, a wczoraj wieczorem nie było nic ciekawego w telewizji, ojciec zabrał mnie do cyrku. No i przyszedł mi do głowy fantastyczny pomysł! Może zrobimy sobie cyrk?"