Zazdroszczę pani bardzo, pani Fadiman...
O pani Fadiman nie wiedziałam tylko tyle, że jest dobrą eseistką. Tylko tyle, ale ta wiedza wystarczyła mi zupełnie, aby docenić kunszt pisarski tej autorki, dostrzec jej miłość do literatury, do samej książki, jako przedmiotu. Poprzez ten zbiór bardzo ją poznałam i polubiłam. Tak, polubiłam i czuję, że odnalazłybyśmy wspólny język, czuję, że wspólnym rozmowom o książkach nie byłoby końca! I myślę, że wy również pokochacie jej styl pisania, bo robi to ona genialnie. Może właśnie dlatego, że pisze o tym, co kocha, co zajmuje ważne miejsce w jej życiu, jest jego częścią. Może dlatego, że nie musi niczego wymyślać na siłę, że wystarczy jej spojrzenie na swoją biblioteczkę, jedno zdanie w aktualnie czytanej książce i już, już powstaje multum pomysłów, które wystarczy teraz przelać na papier.
Przemyślenia, opisane sytuacje autorki są często bardzo osobiste. Przedstawia swoją rodzinę, wspomina ważne momenty życia, opisuje kolejne literackie przygody. Opisuje nawet swoje początki w pisaniu esejów, pisze o miłości właśnie do tej techniki pisarskiej i właśnie uwielbienie, tego co robi przebija przez stronice tej opowieści i czyni jej styl pisania tak lekkim, zwiewnym, świeżym i zabawnym.
Poznajemy Anne jako nastolatkę piszącą sonety, później mężatkę, matkę, córkę - a przez wszystkie te życiowe role kobiety pomaga jej przejść literatura, ona dostarcza pomysłów i natchnienia. "Sonet ma może filigranowy wygląd, ale naprawdę jest dostatecznie duży, by pomieścić w nim miłość, wojnę, śmierć i O.J. Simpsona. Dostatecznie mocno pchając, możesz weń wcisnąć cały świat." Uśmiałam się bardzo czytając o małżeńskich sporach dotyczących ustawiania książek na wspólnych regałach, zaciekawiłam historią poszczególnych tomów z domowej biblioteczki. W duszy kłóciłam się czasem z autorką, nie zgadzając się z jej teorią. Zmieniłam nawet swoje zdanie na temat samego przedmiotu książki, zgadzając się z panią Fadiman, że "miłość zmysłowa" jest ponad "miłością dworską", że "święte są słowa książki - ale służące im papier, tkanina, karton, klej, nici i farba drukarska stanowią zaledwie naczynie i wolno obchodzić się z nimi tak rozpustnie, jak dyktuje żądza lub pragmatyzm, bez obawy popełnienia świętokradztwa", że "bezlitosne używanie nie świadczy o braku szacunku, lecz o zażyłości".
Zazdroszczę pani bardzo, pani Fadiman, tego lekkiego pióra, które potrafiło mnie rozbawić do łez, jak i przekazać niezbędną wiedzę o literaturze; że potrafiła pani tak przekazać swoje przekonania i zapisać wspomnienia. Dobrze czytać takie pozycje i dla własnej przyjemności, i dla pewnego dopingowania samego siebie, do ciągłej pracy nad swoim stylem, ale i powiększania książkowej wiedzy (w czasie jakichkolwiek książkowych zastojów do zmotywowania jak znalazł), do czytania, czytania, czytania, bo to przecież "najlepsza zabawa, jaką sobie kiedykolwiek ludzkość wymyśliła!".
"Zaczęłam pisać Ex libris, gdy zdałam sobie sprawę, jakie to dziwne, że o książkach często się pisze tak jak o tosterach. Czy ta marka tostera jest lepsza niż tamta? Czy ten toster za 24,95 dolara to właściwy zakup? Ani słowa o tym, co mogę pomyśleć o moim tosterze dziesięć lat później, i nic o czułości, jaką mogę wciąż darzyć stary egzemplarz. Ów model czytelnika jako konsumenta - do utrwalenia którego sama przyczyniałam się wieloma recenzjami - niemal zupełnie pomija coś, co uważam za istotę czytania: nie chęć nabycia nowej książki, ale to, jak podtrzymujemy związki ze starymi, tymi, które przebywają z nami od lat, z tymi, których faktura, barwa czy zapach stały się nam tak bliskie jak skóra naszych dzieci."
Recenzent: Anna Gorońska
Skrząca się od anegdot opowieść o literackich przygodach i codziennym życiu z książkami. Jak dokonać zaślubin księgozbiorów i uniknąć rozwodu? Czy kilkanaście kilogramów książek to dobry prezent na urodziny? Czym jest „imperatyw katalogiczny”? Co zrobiła pewna kopenhaska pokojówka, widząc na nocnym stoliku odłożoną książkę?
Na te między innymi pytania można znaleźć odpowiedź w zbiorze kilkunastu dowcipnych i erudycyjnych esejów o radości czytania i gromadzenia książek, który przez wiele tygodni gościł na liście bestsellerów „New York Timesa”. Anne Fadiman - ceniona eseistka, córka krytyka literackiego i reporterki oraz żona pisarza - błyskotliwie łączy historie z życia swej „patologicznie literackiej” rodziny, która podczas wizyty w restauracji nie może pohamować się przed odnajdywaniem literówek w menu, z anegdotami dotyczącymi pisarzy, redaktorów i wydawców. ”Krótkie eseje Fadiman są jednocześnie osobiste, ciepłe (zwłaszcza gdy pisze o swojej rodzinie) i pisane z ironicznym dystansem. Czytanie jest według niej intymną czynnością, a książki, które czytaliśmy w różnych momentach życia, należą do naszej prywatnej historii. Dlatego też książka Fadiman zachęca do patrzenia w przeszłość, do układania w głowie własnej historii czytania. Pisze np. o „półce osobliwości”, na której znajdują się szczególnie ważne, lubiane książki niespecjalistyczne - u niej są to opowieści o wyprawach polarnych; u Orwella były to ponoć magazyny kobiece z końca XIX wieku. I zaraz chce się skomponować własną „półkę osobliwości”. Co byś Ty na niej umieścił, Czytelniku?”Justyna Sobolewska