Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

26.09.2014

„Ja tego mroku i smutku nie brałam na klatę”

Jak pracowało się nad książką o Beksińskich? Magdalena Grzebałkowska o pracy nad jednym z najważniejszych reportaży roku!

Czy przy tak głębokim wejściu w czyjeś życie, w czyjś świat, w tym przypadku jeszcze tak pełen smutku, czuła Pani potrzebę na jakimś etapie pracy, że czas odpocząć od tej historii?

Nie. Ja w ogóle tego mroku Beksińskich nie odczuwałam, mało tego ja tego mroku i smutku nie brałam na klatę. Po pierwsze to była strasznie wyczerpująca fizyczna praca. Musiałam przewalić takie ilości materiału, podeszłam do tego bardzo technicznie, nie miałam czasu, by się wgłębiać bardzo mocno w dusze. Zresztą Małgorzata Szejnert, mój autorytet w dziedzinie reportażu, kiedyś powiedziała, że wchodzić w duszę bohatera nie można. Ale prawda jest też taka, że ja od razu podeszłam, po jakiś dwóch tygodniach myślenia nad Beksińskimi właśnie o tym fatum nad nimi wiszącymi, bo to jest bardzo fajne, chwytliwe dla dziennikarza, a ja jeszcze nic o nich wtedy nie wiedziałam, więc sobie myślałam - zagłada domu Beksińskich, uuuuu.

Ale jak już po dwóch tygodniach coś wiedziałam, zaczęłam spotykać się z pierwszymi bohaterami, zbierać materiały, to sobie myślę: „nie ma żadnej zagłady, nie ma żadnego fatum, nie ma żadnego diabelskiego ogona i okultyzmu, i pragnienia śmierci z obu stron", i że Tomek nie zabił się dlatego, że jego ojciec malował takie obrazy. Tylko, po prostu, jest to zwykła rodzina, niezwykła przez te postaci, które w niej były. Ale na poziomie rodziny - mama, tata, synek z problemami emocjonalnymi - to było całkiem zwyczajne. Pokażmy sobie rodzinę, która nie ma problemów emocjonalnych, tylko to wszystko jest za zamkniętymi drzwiami, ewentualnie wiedzą bliscy, bo nie każdy jest ze słynnej rodziny. Jeszcze ta potrzeba Tomka, żeby o wszystkim mówić, o tych swoich próbach samobójczych.

Więc w ogóle dla mnie nie było tego takiego motywu smutku, ja oczywiście współczułam z nimi. Jak Tomek próbował za pierwszym razem popełnić samobójstwo, to żal mi było jego rodziców. Bo ja Tomka nie lubiłam, bo o to też czasami ludzie mnie pytają. Zdzisława bardzo lubiłam, chociaż był wariatem...

Jak w całej tej relacji wyglądał stosunek Zdzisława do tego, co Tomek robi, do jego działalności w radiu?

Myślę, że Zdzisław był dumny z Tomka, z tego, co on robił. Nawet kiedyś powiedział taką zabawną rzecz, że Zdzisław - słynny malarz, Tomek - słynny dziennikarz, ale zawsze było jednak tak, że Tomek - syn słynnego Zdzisława Beksińskiego. Zdzisław opowiedział anegdotę, że kiedyś jakieś radio do niego zadzwoniło, gdzieś z południa Polski, i miał Zdzisław na żywo nadawać do tego radia. I siedzi przy słuchawce, i leci piosenka, po czym dziennikarz mówi: „Wszyscy znamy Tomka Beksińskiego, ale nie wszyscy wiemy, że jego ojciec jest znanym malarzem". Myślę, że to właśnie była duma Zdzisława.

Natomiast nigdy tego Tomkowi nie powiedział. Ponieważ ich związek był zbudowany na cynizmie, ironii, dowalaniu sobie. To było zawsze tak, że Tomek mówił oficjalnie, że obrazy ojca go nie interesują, a Zdzisław twierdził, że Tomek to leniuch i tak dalej, i w ogóle nigdy nie chwalił się, że ma syna dziennikarza, a pewnie w środku był bardzo z niego dumny. (...)

Cały wywiad dostępny na portalu kulturalnym MAGAZYN. Autorem wywiadu jest Maja Głowacka.

fot. Agnieszka Traczewska

„Zdzisław Beksiński nigdy nie uderzy swojego syna.
Zdzisław Beksiński nigdy nie przytuli swojego syna”.

Jedna z najgłośniejszych biografii ostatnich lat!

To nie jest książka o znanym malarzu, który tworzył dziwne i straszne obrazy. To nie jest książka o jego mrocznym synu, który fascynował się śmiercią i tak wiele razy próbował popełnić samobójstwo, aż mu się udało. To książka o miłości – o jej poszukiwaniu i nieumiejętności wyrażenia. I o samotności – tak wielkiej, że staje się murem, przez który nikt nie może się przebić. O tym, że życie czasami przypomina śmierć, a śmierć – życie.

"Nieodgadnionych Beksińskich, ojca i syna, spotkało po śmierci coś wspaniałego. Otóż Magdalena Grzebałkowska napisała o nich wielką, głęboką i brawurową książkę reporterską. Złoty kruszec znalazł świetnego wydobywcę. Niech się chowa zmyślenie i powieści."
/Mariusz Szczygieł/

"Zdaje się, że praca Magdaleny Grzebałkowskiej w tym wypadku to nie tylko przepłynięcie wpław oceanu materiałów dowodowych – to też pióro, które zdołało je powiązać tak, że tworzą spójną, arcybarwną opowieść, tak wieloperspektywiczną i zagadkową jak co najmniej samo życie."
/Dorota Masłowska, „Dwutygodnik”/

Magdalena Grzebałkowska ukończyła historię na Uniwersytecie Gdańskim, jest reporterką „Gazety Wyborczej” i autorką bestsellerowych książek: "Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego" oraz "1945. Wojna i pokój".