Były dwa czarne charaktery: Hitler i Stalin - dwa diabły, które uknuły wybuch wojny w 1939
Były dwa czarne charaktery: Hitler i Stalin - dwa diabły, które uknuły wybuch wojny w 1939 - niepublikowany wywiad z Rogerem Moorhousem, brytyjskim historykiem, uczniem i współpracownikiem Normana Daviesa, prywatnie, jak sam przyznaje, polonofilem.
- Wiedza na temat paktu Ribbentrop-Mołotow jest w Polsce dużo lepsza niż w Wielkiej Brytanii. Czym różni się ocena „wkładu" Stalina w wybuch II wojny światowej w obu krajach?
- Poziom wiedzy na temat paktu nazistowsko-sowieckiego z pewnością jest różny w Polsce i w Zjednoczonym Królestwie. To jeden z powodów, dla których napisałem tę książkę. Miałem świadomość, jak kluczową rolę odgrywa pakt w środkowoeuropejskim rozumieniu II wojny światowej, a mimo to w świadomości zachodniej ledwie został on zauważony. Chciałem więc przybliżyć Zachodowi środkowoeuropejski punkt widzenia.
Brytyjczycy nie za bardzo zdają sobie sprawę z tego, w jakim stopniu Stalin przyczynił się do wybuchu II wojny światowej. Dla nich jest ona wciąż w dużej mierze „wojną Hitlera". Stalin z 1939 r. postrzegany jest w najgorszym wypadku jako neutralny; ktoś, kto niemal niechętnie godzi się na pakt, aby się bronić, ponieważ nie miał poważnych ofert z Zachodu. Jest to zresztą, niemal dosłownie, usprawiedliwienie podane przez Stalina w 1941 r. po ataku Hitlera na Rosję. Zaskakujące i godne ubolewania jest to, że tego rodzaju sowiecka propaganda wciąż dominuje w interpretacji uczonych w brytyjskich szkołach i na uniwersytetach. I tę właśnie interpretację próbuję zmienić.
Moim zdaniem były dwa czarne charaktery: Hitler i Stalin - dwa diabły, które uknuły wybuch wojny w 1939. Moja książka jest historią tego diabelskiego paktu, który zawarli, aby osiągnąć swój cel.
- Co dla polskiego czytelnika może być w Pańskiej książce najważniejsze, odkrywcze?
- W swej książce starałem się podkreślić ludzkie konsekwencje paktu. Łatwo byłoby napisać książkę wyłącznie z perspektywy ludzi na górze - dyktatorów, dyplomatów, ministrów - chciałem jednak połączyć ją z widokiem z dołu; wyjaśnić i zilustrować wpływ, jaki to diabelskie porozumienie miało na zwykłych ludzi, czy to w Polsce, czy w krajach bałtyckich, czy też w Besarabii. Myślę, że ten ludzki aspekt jest szczególnie istotnym czynnikiem, który sprawia, że książka historyczna staje się przystępna dla każdego czytelnika.
Najbardziej odkrywczy jest, moim zdaniem, aspekt współpracy gospodarczej pomiędzy Moskwą a Berlinem między 1939 a 1941 r. Ludzie często widzą ten pakt jako chwilowy spazm strategiczny, wspólny impuls nazistowsko-sowiecki z 1939 r. aby za pomocą wojny osiągnąć swoje cele. Jak ukazuje moja książka, pakt nazistowsko-sowiecki był jedynie dokumentem rozpoczynającym dwuletnią współpracę, skutkującą drugim traktatem politycznym i czterema umowami gospodarczymi, z których ostatnia został podpisana w styczniu 1941 r. To właśnie ta szersza współpraca, w której gospodarka pełniła główną rolę, zaskoczy wielu czytelników. Być może zapominamy o tym, że Hitler i Stalin byli sprzymierzeńcami przez prawie dwa lata, co stanowi jedną trzecią całej wojny w Europie.
- Rosja przez dziesiątki lat zaprzeczała istnieniu lub znaczeniu paktu, teraz Putin twierdzi, że miał on zapewnić bezpieczeństwo ZSRS. Można się zgodzić z taką perspektywą?
- Poprawka, Związek Radziecki nigdy nie zaprzeczał istnieniu paktu; byłoby to niemożliwe nawet przy zadziwiającym czasami stopniu zakłamania ZSRS. Ale Związek Radziecki uparcie zaprzeczał istnieniu tajnego protokołu, który ustalał podział Europy Środkowej i Wschodniej przez Hitlera i Stalina. Dokument ten był ciągle odrzucany jako „falsyfikacja" przez Sowietów, do czasu gdy Gorbaczow w końcu uznał jego istnienie i wiarygodność w 1990 r.
Bardzo niepokojąca jest zmiana tonu Putina w dyskusji dotyczącej paktu w ostatnich latach. W 2009 r. powiedział, że wszystkie traktaty z nazistami były karygodne, teraz jednak sugeruje, że pakt z 1939 r. był w pewien sposób „normalny" i miał na celu obronę ZSRR.
Pakt nie miał na celu obrony ZSRS, ale rozszerzenie terenów kosztem Niemców i mocarstw zachodnich w wyniku działań wojennych. Fakt, iż podstępne i moralnie zdegenerowane metody Hitlera i Stalina miałyby dziś być uważane za „normalne", wiele mówi o współczesnym rządzie rosyjskim.
- Czy dzisiejsza światowa polityka zagraniczna w czymś przypomina tę przedwojenną?
- Powinniśmy zachować ostrożność z tym popularnym stwierdzeniem, że „historia lubi się powtarzać". Zdanie to jest tak często powtarzane na różne sposoby, przez tak wiele osób, że stało się niemal powszechnie uznawaną prawdą. Tyle że to nie jest prawda. Historia nie powtarza się, nie może. Okoliczności, siły napędowe i osoby zainteresowane zawsze są inne.
Są jednak pewne paralele i echa pomiędzy przeszłością a teraźniejszością, których badanie, porównywanie i kontrastowanie sprawia, że historia jest tak fascynująca.
Istnieje wiele oczywistych analogii: niezadowolone, „upokorzone" państwo, pozornie żądne ekspansji kosztem sąsiadów, i społeczność międzynarodowa, borykająca się z problemami ekonomicznymi, szukająca pocieszenia w chwiejnym systemie wspólnotowym, próbująca powstrzymać agresora, ale nie izolując go zupełnie.
Powstrzymywałbym się jednak przed rozpatrywaniem wydarzeń z końca lat 30. w kategoriach przewodnika dla działań Zachodu czy pryzmatu, przez który można oglądać poczynania Kremla. Niewielkie to, rzecz jasna, pocieszenie dla naszych trudnych czasów, ale historia nie jest taka prosta. Musimy historię rozumieć, może nas ona fascynować, ale nie jestem pewien, jak wiele może nas ona nauczyć, jeśli chodzi o radzenie sobie ze skomplikowaną teraźniejszością.