Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

24.05.2017

Królowa sceny

Zanim nauczyła się stawiać pierwsze kroki, wiadomo już było, że będzie tancerką. No bo kim innym mogłaby zostać? Tańczyli oboje jej rodzice: Tomasz i Eleonora Niżyńscy, absolwenci Warszawskiej Szkoły Baletowej. Jej brat Wacław, wciąż jeszcze maleńki, już zapowiadał się na wielki talent. Bronisława Niżyńska przyszła więc na świat 8 stycznia 1891 roku właściwie skazana na taniec.

Na scenie zadebiutowała już jako czterolatka w przedstawieniu jasełkowym. Jednak pierwszy prawdziwy dzień próby przyszedł pięć lat później, kiedy walczyła o państwowe stypendium w Cesarskiej Szkole Baletowej. Udało się - szkołę ukończyła z wyróżnieniem i oficjalnie stała się baleriną. Mało kto jednak zwrócił na to wówczas uwagę, bo choć nazwisko Niżyńskich było wtedy na ustach całego środowiska, nie chodziło wcale o Bronisławę.

„Patrzcie, to Wacław Niżyński", szeptano w korytarzach szkoły i teatru. „Podobno gdy tańczy, frunie w powietrzu jak ptak. Ach, ten Niżyński - co za energia! Największy talent od lat. Może największy w historii?". Tuż po ukończeniu szkoły Wacław Niżyński otrzymał angaż w Baletach Cesarskich, zaczynając od razu w randze koryfeusza (a nie w corps de ballet, jak wszyscy debiutanci), i niemal natychmiast zaczął wykonywać pierwsze solowe partie. Bronia mogła jedynie pomarzyć o takiej pozycji.

Łabędzice

Nie chodziło tylko o talent. W słynnym dokumencie z 2006 roku zatytułowanym „Balerina" Altynai Asylmuratova, dyrektorka akademii baletowej w Sankt Petersburgu - tej samej, którą niemal sto lat wcześniej ukończyła Niżyńska - opisuje idealną kandydatkę na tancerkę: balerina powinna mieć małą główkę, łabędzią szyję, długie nogi i ramiona oraz smukłą, kobiecą sylwetkę. Cóż, Niżyńska tak nie wyglądała. Ciało miała silne, ale krępe - jak jej brat Wacław. Jednak to, co u tancerza stanowiło atut - krytycy rozpływali się w zachwytach nad siłą Niżyńskiego i niewiarygodną sprężystością jego skoków - dla tancerki było niemal wyrokiem.

Jeszcze jako dziewczynka na lekcjach tańca u maestra Cecchettiego z niemym podziwem obserwowała primabaleriny: Olgę Preobrażenską, Matyldę Krzesińską, Tamarę Karsawinę. Delikatne, pełne gracji, filigranowe i smukłe - to dla nich były przeznaczone role amantek w „Śpiącej Królewnie", „Korsarzu" czy „Pietruszce". Niżyńska wiedziała, że wśród tych łabędzic nie ma dla niej miejsca. Niejedna artystka by się załamała, jednak Niżyńska postanowiła, że skoro tak, musi to miejsce dla siebie stworzyć.

Paryż

Pierwszy promyk nadziei zaświtał, kiedy w 1909 roku wraz z Wacławem (i prawdopodobnie dzięki jego wstawiennictwu) otrzymała angaż w słynnych Ballets Russes (Baletach Rosyjskich) Siergieja Diagilewa i z konserwatywnego Sankt Petersburga wyjechała do Paryża. Na początku XX wieku miasto nad Sekwaną stanowiło tętniący życiem ośrodek życia towarzyskiego i kulturalnego. Na Montmartrze i na Montparnassie zawzięcie dyskutowano, malowano, pisano i popijano absynt. Osiemnastoletnia Bronisława wciąż stała w cieniu... ale to okazało się znakomitą sposobnością do obserwacji. A znajdowała się przecież w samym centrum wydarzeń - Ballets Russes przeszły do historii jako jedna z najważniejszych grup baletowych w całym XX stuleciu. Diagilew miał niezwykłego nosa do dobierania współpracowników: o zespół otarli się chociażby Claude Debussy, Igor Strawiński, Maurice Ravel, Henri Matisse czy Pablo Picasso.

Niżyńska zatańczyła w Ballets Russes między innymi w „Karnawale" Schumanna i „Pietruszce" Strawińskiego, jednak wciąż grała drugie skrzypce. Lojalnie wspierała natomiast Wacława, który czuł się coraz bardziej skrępowany rygorystycznymi formami narzucanymi przez głównego choreografa zespołu Michaiła Fokina. Wreszcie udało mu się nakłonić Diagilewa (którego, nawiasem rzecz ujmując, był kochankiem), by ten pozwolił mu spróbować własnych sił, i w 1912 roku Niżyński zadebiutował jako choreograf „Popołudniem fauna" Debussy'ego. Przedstawienie okazało się sukcesem, ale i skandalem - nawet wyzwolona jak na owe czasy paryska publiczność nie była gotowa na przesycający ruchy tancerzy erotyzm.

Dla Niżyńskiej jednak praca przy „Popołudniu fauna" okazała się objawieniem. Obserwując, jak brat to mozolnie, to znów gorączkowo przekuwa muzykę w taneczne obrazy, poczuła, że oto odkryła swoją drogę. Jednak zanim mogła nią podążyć, spotkało ją jeszcze jedno bolesne rozczarowanie.

W 1913 roku Wacław Niżyński stworzył choreografię do spektaklu, który miał na zawsze przejść do historii: rewolucyjnego „Święta wiosny" Igora Strawińskiego. Bronisława miała zatańczyć w nim solową partię Dziewczyny wybranej na ofiarę, jednak musiała zrezygnować z roli: była w ciąży. Podczas pracy w Ballets Russes wyszła za mąż za innego tancerza z zespołu, Aleksandra Koczetowskiego i niebawem na świat przyszła ich córka Irina. W listopadzie 1913 roku podczas premiery „Święta" Wybraną zatańczyła Maria Piltz.

Własna droga

Niżyńska pozostała lojalna wobec brata nawet wtedy, gdy jego stosunki z Diagilewem uległy drastycznemu pogorszeniu. W geście solidarności zwolniła się z Teatrów Cesarskich po tym, jak Wacław został z nich usunięty (podobno za gorszący kostium w jednym z przedstawień) i wyjechała za nim do Londynu, gdzie Niżyński - owiany już międzynarodową sławą i okrzyknięty „bogiem tańca" - próbował założyć własną trupę. Przedsięwzięcie okazało się jednak spektakularną porażką i od tamtej pory drogi rodzeństwa zaczęły się stopniowo rozchodzić.

Niżyńska wróciła do Rosji, a niebawem osiadła w Kijowie, gdzie otworzyła własną szkołę tańca. Nareszcie była w swoim żywiole: uczyła, pisała, ustawiała choreografię do przedstawień. Przede wszystkim zaś poszukiwała nowych środków wyrazu. Po traumie pierwszej wojny światowej dawne przeestetyzowane formuły musiały się wyczerpać. Era łabędzic dobiegała końca - dla Bronisławy zaś liczyła się przede wszystkim ekspresja. „Ruch jest najważniejszym elementem tańca. To ruch daje tańcowi życie", pisała w eseju „O ruchu i Szkole Ruchu". Ten sposób patrzenia na sztukę znalazł wielu entuzjastów. Wśród jej uczniów z tego okresu byli między innymi Serge Lifar, powszechnie uznawany za jednego z największych tancerzy XX wieku, oraz Nikołaj Singajewski, który później miał zostać jej drugim mężem.

W 1921 roku Niżyńska powróciła do Ballets Russes i niebawem stała się główną choreografką zespołu. Kreowała odważne, awangardowe dzieła, takie jak „Wesele" (1923) czy „Les Biches" („Łanie", 1924). To otworzyło jej drogę do międzynarodowej kariery i podczas gdy jej słynny brat powoli osuwał się w obłęd (po załamaniu nerwowym w 1919 roku zdiagnozowano u niego schizofrenię i jego artystyczna kariera właściwie dobiegła końca), Niżyńska wciąż tworzyła. Pracowała w Paryżu, Monte Carlo i Nowym Jorku, a także w Warszawie, gdzie w latach 1937-1938 stanęła na czele Polskiego Baletu Reprezentacyjnego. Działała również w filmie - w 1935 roku przygotowała choreografię do słynnego „Snu nocy letniej" w reżyserii Maxa Reinhardta.
Niżyńska odcisnęła trwały ślad na współczesnym tańcu. Jej oryginalne pomysły - oraz grono licznych wychowanków - przez wiele lat kształtowały kierunki rozwoju tej dziedziny sztuki.

Feralni mężczyźni

Patrząc na ogrom dorobku Bronisławy Niżyńskiej, nie sposób się nie zdziwić, skąd czerpała na to wszystko siły. Szczególnie że jej życie osobiste nie należało do szczególnie udanych. Można zaryzykować stwierdzenie, że trafiała na wspaniałe kobiety (stworzyła kilka zażyłych przyjaźni i miała bliską relację zarówno ze swoją matką, jak i z córką Iriną - również tancerką) i niezbyt udanych mężczyzn. Pierwszy porzucił ją ojciec, który założył drugą rodzinę, następnie bracia - obaj, Stanisław i Wacław, leczyli się psychicznie i nie mogli stanowić dla siostry żadnej podpory - a później także i pierwszy mąż. Choć, jeśli chodzi o ścisłość, to Bronisława ostatecznie zerwała z nim wszelkie relacje, gdy okazało się, że jego kolejna kochanka jest z nim w ciąży. Drugi małżonek Niżyńskiej, Nikołaj Singajewski, spowodował natomiast wypadek, w którym zginął jej syn, Leon. Prawdziwą miłością jej życia był Fiodor Szalapin, sławny śpiewak operowy, niemal dwadzieścia lat od niej starszy, jednak nigdy nie dane im było żyć ze sobą.

Wszystkie te prywatne bolączki jedynie napędzały Bronisławę do dalszej artystycznej pracy. Przekuwała je w kolejne, coraz to bardziej pomysłowe choreografie, zaklinała cierpienie w ruchu. „Zbyt brzydka, by występować", narzekali na nią paryscy krytycy. Nie wiedzieli, co mówią. Niżyńska była wyjątkowa: brzydkie kaczątko, które nie chciało dołączyć do łabędzi. Wolało je reżyserować.

fot. Library of Congress, Public Domain

Ewa Stachniak

Bogini tańca

Tłumaczenie: Nina Dzierżawska

Najtrudniejsze role odgrywa się czasem nie na scenie, a w życiu

Bronisława Niżyńska dorastała w cieniu brata. Choć oboje byli cudownymi dziećmi baletu, to jego okrzyknięto legendą. To jego nazywano „Bogiem tańca”.
Bronia godziła się na bycie „tą drugą”. Jednak do czasu…
"Bogini tańca" to wyjątkowa opowieść o kobiecie, która dotarła na szczyt wbrew wszystkiemu i wszystkim. Na zdominowanej przez mężczyzn scenie osiągnęła pozycję, o jakiej inni mogli tylko marzyć. Jednak najtrudniejsze role odgrywa się czasem nie na scenie, a w życiu…

*

Ewa Stachniak, autorka bestsellerowej powieści "Katarzyna Wielka. Gra o władzę", w swojej najnowszej książce przedstawia sylwetkę kobiety, która daleko wyprzedziła swoje czasy, a mimo to została niemal zapomniana. Na kartach "Bogini tańca" Niżyńska ożywa jako wybitna artystka, ale też kobieta z krwi i kości – niezwykła, inspirująca, zarażająca pasją.