Dominika Kozłowska: Sześć myśli podczas Letniego przesilenia w Znaku
Przedstawiamy mowę, którą wygłosiła nowa prezeska Znaku Dominika Kozłowska podczas Letniego przesilenia w ogrodach Znaku.
Sześć myśli podczas Letniego Przesilenia w Znaku
1.
Gdy przygotowywałam się do wejścia na scenę, przypomniał mi się fragment z serialowej wersji Opowieści podręcznej Margaret Atwood.
Żona przyszłego Komendanta, jedna z architektek nowego ładu, stoi przed salą konferencyjną, czekając no moment, gdy ma zabrać głos. Podchodzi do niej jej mąż i oznajmia, że kierownictwo podjęło decyzję, że jednak nie może wystąpić. W nowym świecie kobiety nie mogą pełnić funkcji publicznych.
Pomyślałam, że jesteśmy szczęściarami, że ponad 100 lat walki o prawa kobiet i prawa wszystkich grup nierówno traktowanych sprawiło, że mogę stać tu przed Państwem jako świeżo upieczona Prezeska Znaku.
2.
W książce, którą pragniemy dziś Państwa obdarować ["Rzeczy ważne, a czasem błahe"], a nad którą przez kilka lat pracowaliśmy z Henrykiem Woźniakowskim, w jednej z pierwszych rozmów pytam Henryka, jaka jest najważniejsza cecha jego charakteru. Po chwili namysłu powiedział, że jest nią przezorność, która w jego życiu wyraża się najczęściej tym, że nie ma nadmiernej skłonności, aby skakać głową w dół do basenu, by sprawdzić, jaki jest w nim poziom wody.
W pierwszym odruchu pomyślałam, że ze mną jest całkiem inaczej. Bardzo lubię skoki do basenu, nawet gdy nie jestem całkiem pewna jego głębokości. Zresztą w tym momencie trochę tak się czuję. Zupełnie nie wiem, co mnie czeka i jaki Znak pozostawimy przyszłym pokoleniom.
3.
A jednak po namyśle doszłam do wniosku, że to, co się dzieje, nie jest tak zupełnie skokiem do basenu o nieznanej głębokości. Większość ryzykownych momentów, kiedy podejmowaliśmy ważny, trudny i kontrowersyjny temat albo szliśmy w lewo, podczas gdy inni zmierzali w prawo, dzięki doświadczeniu i wskazówkom, jakie pozostawili nam nasi poprzednicy, okazywało się jednak nie tak całkiem niepewne. I choć nie miałam szczęścia pracować pod okiem ani Jerzego Turowicza, ani Jacka Woźniakowskiego, ani innych założycielek i założycieli naszego środowiska, zawsze miałam poczucie, że ten wielopokoleniowy łańcuch, jakim jest dziś Znak, jego zakorzenienie w rozmaitych polskich i europejskich tradycjach intelektualnych i duchowych, sprawia, że nasze odważne i ryzykowne nieraz decyzje, nasze dalekosiężne plany, wizje, ambicje mają oparcie w przeszłości i są - mam nadzieje - jej twórczą kontynuacją.
4.
Odpowiedzialność wydawcy, jakim jesteśmy my, osoby pracujące w Znaku, polega jednak nie tylko na twórczym odczytywaniu naszej tradycji, ale również wydobywaniu tego, co dziś, we współczesnej kulturze, polityce i życiu społecznym jest pomijane, przemilczane, spychane na margines.
Zresztą można powiedzieć, że taka postawa to właśnie elementem naszej tradycji, wyróżnik Znaku, który pisał o relacjach polsko-ukraińskich, polsko-żydowskich, chrześcijańsko-żydowskich, Znaku, który nie tylko pisał, ale i był oazą wolności i szacunku dla ludzkiej różnorodności, który nie bał się odsłaniać trudnych kart naszej historii i krytykować tych formy religii i katolicyzmu, które prowadzą do przemocy i nadużyć.
5.
W książce "Rzeczy ważne, a czasem błahe" znajduje się jeszcze jeden obraz, który jest mi szczególnie bliski. Znaku jako Arki. Nie arki jako symbolu przymierza Boga z ludźmi, ale tej pierwszej Arki, którą zbudował sprawiedliwy Noe, aby ocalić różnorodność świata gatunków i ludzi.
Znak jako Arka płynąca raz po bardziej, raz mniej spokojnych wodach stała się miejscem, w którym tę różnorodność i wielość wyrazów ludzkiej wolności, twórczości, duchowości i mądrości, potrzeby rozrywki i cieszenia się radością życia ceni się i kultywuje. Chcemy, aby na naszej łodzi mogli znaleźć się wszyscy, którym bliska jest taka perspektywa.
Cenimy sobie, że ze Znakiem nasi czytelnicy i czytelniczki mają wybór, że nasza obecna struktura wydawnicza, bogactwo wydawnictw, które składają się na nasz Dom Wydawniczy daje każdej i każdemu z nas dużą przestrzeń wolności.
6.
Nie umiem słowami wyrazić, jak wiele zawdzięczam poprzednim pokoleniom twórców Znaku i jego wspaniałym autorom. Cieszę się, że mogłam się od nich uczyć nie tylko za sprawą ich książek, ale również za sprawą ich wspaniałych kontynuatorów, jak Henryk i Jurek Illg.
Dziękuję Ci, Henryku, za siłę Twojego spokoju i Twoją przezorność. Będzie mi ich bardzo brakować w codziennej pracy naszego zarządu. Już teraz brakuje mi Ciebie jako naszego Prezesa. Dziękuję Ci jednak, że przygotowałeś nas do tej zmiany i wspierałeś nas w końcowych latach Twojej ostatniej kadencji.
Dziękuję Sylwii Wcisło i Tomkowi Gancarzowi za to, że z otwartością i serdecznością przyjęli mnie kilka lat temu w zarządzie Znaku i podzielili się ze mną całą wiedzą i doświadczeniem, jakimi tylko mogli. Praca z Wami jest wspaniałą, inspirującą przygodą.
I dziękuję wreszcie każdej i każdemu z Was, z którymi mogłam przez te lata pracować, również naszym wspaniałym Autorkom i Autorom, współpracownikom i współpracowniczkom. I proszę o przyjęcie mnie w roli Prezeski. O wsparcie, pomoc i zaufanie.
W dążeniu do wolności jest coś świętego. Ale kiedy znajdziemy się już w ustroju wolności, wkraczamy w obszar polityki, całkowicie świecki.
Pogodny, choć zmęczony Tadeusz Mazowiecki, a tuż za nim Henryk Woźniakowski. To zdjęcie wykonane podczas pamiętnej kampanii prezydenckiej z 1990 roku nadal wisi nad biurkiem autora. Gdyby wówczas wygrali, być może Polska wyglądałaby dziś inaczej. Po tym doświadczeniu Woźniakowski wraca do Krakowa i – nie rezygnując z zaangażowania społecznego – na trwałe wiąże się z działalnością wydawniczą. Okazuje się, że jest mu to zdecydowanie bliższe niż agresywny niekiedy świat polityki.
W rozmowie z Dominiką Kozłowską Henryk Woźniakowski, prezes jednego z największych polskich wydawnictw, opowiada o zawodzie wydawcy i swoim spojrzeniu na sprawy publiczne. Wspomina bliskich, którzy nauczyli go przywiązania do wolności, pokazuje, skąd biorą się współczesne polskie podziały, a jednocześnie nie stroni od anegdot. Znaleźć tu można ciekawe relacje ze spotkań z Jerzym Giedroyciem, Józefem Czapskim, Michelem Foucault czy Henrym Kissingerem.