Wydawnictwo Znak - Dobrze nam się wydaje

29.08.2016

Witkacy - atrakcyjny demon

- Witkacy był niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju! I oczywiście demoniczny. Działał na ludzi, zdawał sobie z tego sprawę, rozgrywał sytuacje - mówi Małgorzata Czyńska, autorka książki „Kobiety Witkacego. Metafizyczny harem". Przeczytajcie wywiad.

 

- Po przeczytaniu Pani książki, odnosi się nieodparte wrażenie, że chce Pani powiedzieć rzecz w pewnym sensie rozstrzygającą dla rozumienia sztuki Witkacego: bez kobiet nie byłoby Witkacego, a przynajmniej byłby zupełnie innym artystą niż ten, którego znamy. Ta jego „demoniczność" ma swoje źródła w fascynacji płcią przeciwną?

- Życie Witkacego było pełne kobiet, jego twórczość jest ich pełna. Ciekawi nas, jak je postrzegał, opisywał, portretował jako artysta i jak wyglądały jego prywatne związki damsko-męskie. Lubił podkreślać swoją demoniczność. Wiadomo, że wykorzystywał ją w stosunku do kobiet. A propos pewnej dziewiętnastoletniej panny, z którą chciał się żenić, a która była zainteresowana innym mężczyzną, Witkacy pisał do przyjaciela Bronisława Malinowskiego: „Wiesz, że kiedy muszę walczyć o dziewczynę, trafia mnie zupełny paraliż. Gdyby nie szło o małżeństwo, bez trudu załatwiłbym przeklętego drania swoją zakopiańską demonicznością - ot tak, dla sportu. Ale kiedy się serio angażuję, tracę całą demoniczność". „Demonizm" to słowo wytrych, które często pojawia się i przy opisie Witkacego oraz kobiet w jego sztuce i życiu. Na szczęcie on sam objaśnia nam ten termin: „Demoniczną potęgą nazywamy taką, która włada lub chce władać nami, działając na drapieżne, okrutne i podłe instynkty, które w nas drzemią i czekają tylko sposobności, żeby się objawić".

- Wobec kobiet Witkacy był bardzo wymagający, doprowadzając je nierzadko do sytuacji ekstremalnych. Sam nie miał zwyczaju iść na jakiekolwiek kompromisy. Jednak szczególna bliskość łączyła go z matką, kobietą jak na tamten czas nieprzeciętną. Co wiemy o tej relacji, jaki wpływ miała matka na stosunek Witkacego do kobiet?

- Witkacy bardzo kochał matkę. Mieszkali razem aż do śmierci Marii Witkiewiczowej. Ich relacja była bliska, czuł się za nią odpowiedzialny. Byli opiekuńczy w stosunku do siebie. Patrzył na nią z miłością, ale trzeźwo i to trzeźwe spojrzenie odnajdujemy i w rysunkach, fotografiach i w twórczości literackiej. Maria Witkiewiczowa przedstawiana jest bez upiększeń. Była wykształconą, dzielną, niezależną kobietą. Przed ślubem zarabiała, dając lekcje gry na fortepianie, po ślubie wzięła na siebie ciężar utrzymania rodziny. W stosunku do syna była bardzo tolerancyjna, przymykała oko na jego liczne romanse, o co nawet synowa miała do niej uzasadniony żal. Z pewnością dostarczał jej wielu trosk (wystarczy wspomnieć samobójstwo jego narzeczonej Jadwigi Janczewskiej, o które się obwiniał; czy alkoholowe ekscesy), chciała dla niego stabilizacji życiowej - dobrego małżeństwa, dostatniego życia. Przyjaciele twierdzili, że matka jak nikt inny widziała jego genialność i cierpiała nad jego niepowodzeniami.

- Witkacy otwarcie mówił, bronił i praktykował zasady wolnej miłości. Z żoną Niną łączyła go relacja otwartego „małżeństwa koleżeńskiego". Ile o prywatnym życiu artysty wiedziała międzywojenna prasa i jak na kolejne rewelacje reagowali jej czytelnicy? Można tamtą sytuację w jakiś sposób porównać ze współczesną gonitwą za skandalami?

- Nie, wtedy to zupełnie tak nie wyglądało. Prasa nie pisała o relacjach Witkacego z żoną czy z innymi kobietami. On sam nie rozwodził się publicznie nad życiem intymnym, nie zależało mu na tego typu rozgłosie. Przyjaciółka Niny Witkiewiczowej Rimma Szturm de Sztrem wspominała, że „taki status małżeństwa jak Niny i Stasia nie był czymś spotykanym, ale ponieważ oboje prowadzili swoje życie z wielką kulturą i taktem, bez skandali i nie wystawiając wzajemnie swych honorów na szwank, wszyscy się z tym pogodzili i nie robili żadnemu z nich afrontów". Takich małżeństw w środowisku artystyczno-literackim było kilka, m.in. Zofia i Tadeusz Żeleńscy, Irena i Andrzej Krzywiccy.

- Witkacy, mimo że (co Pani często podkreśla) był wyjątkowo przystojny, raczej nie spełniał standardów amanta, które stawiają dziś przed mężczyznami popularne pisma lajfstajlowe. A jednak kobiety go kochały, często przekraczając kolejne granice oddania czy desperacji. Czy jest według Pani coś czego współczesny mężczyzna może się nauczyć od Witkacego w kwestii zabiegania o względy kobiet?

- Witkacy był niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju! I oczywiście demoniczny. Działał na ludzi, zdawała sobie z tego sprawę, rozgrywał sytuacje. Widzimy w nim atrakcyjnego zakopiańskiego demona i z relacji współczesnych wiadomo, że rzeczywiście bywał ekscentryczny, miał zmienne nastroje, potrafił być bezwzględny nawet okrutny. Ale jednocześnie często te same osoby wspominają jego dobre wychowanie, maniery, takt, humor i erudycję.

Mroczny artysta i jego demony

Szalał za nimi z wzajemnością. Sprawiały, że był pijany szczęściem, albo staczał się na dno rozpaczy. Arystokratki i służące, podlotki i poważne matrony, aktorki i doktorowe. Demoniczne. Znane dziś z kart powieści, portretów, fotografii i… listów do Żony.

Witkacy - wysoki, przystojny z błyskiem w oku. Artysta. Nie był monogamistą, nie był wierny, nie obiecywał miłości po grobową deskę. Nie rozumiał słowa „zdrada”. Braterstwo dusz cenił na równi z rozkoszami cielesnymi.

Jadwiga, jego Żona - zielonooka, rudowłosa, o zmysłowych ustach. Ich małżeństwo trwało szesnaście burzliwych lat, dzieliły ich setki kilometrów, ale wiedzieli o sobie wszystko. Pisał do niej: „Ty jednak jesteś jedyna i na to nie ma rady. Wszystkie baby możliwe są niczym wobec Ciebie”.