Trasa autorska Joanny Bator
W książce Wyspa łza pisarka i fotograf ruszają śladem zaginionej Sandry. Tam, gdzie kończy się jej trop, zaczyna się mroczna opowieść o miłości, samotności i pisaniu.
O podróży na Sri Lankę, wyspę w kształcie łzy, o bramie do świata Joanny Bator i jej bliźniaczki opowie sama autorka podczas spotkań w Warszawie, Krakowie i Łodzi.
Szczegóły poniżej:
15 stycznia (czwartek) o godzinie 18.00 zapraszamy na spotkanie w warszawskim salonie Empik Junior przy ul. Marszałkowskiej 104/122.
Następnego dnia (16 stycznia) również o godzinie 18.00 odbędzie się spotkanie w Krakowie w salonie Empik Bonarka (ul. Kamieńskiego 11).
19 stycznia (poniedziałek) o godzinie 18.00 Joanna Bator będzie gościła w Łodzi w salonie Empik Manufaktura mieszczącego się przy ul. Karskiego 5.
ZAPRASZAMY!
fot. Rafał Masłow
Autorka bestsellerów wraca na Wyspę Łzę od nowa
"Naprawdę można od tego zwariować."
/Karolina Sulej, „Wysokie Obcasy”/
"Są podróże, które nigdy się nie kończą. Mimo iż przeszło się od punktu A do B, jak się planowało, spakowało i rozpakowało się bagaże, pozostaje świadomość, że wędrówka była jeśli nie zupełnie daremna, to jednak pozostawiła dojmujące uczucie niedosytu, niedopowiedzenia, wręcz klęski, jak jedno z tych rozstań, w których zbyt pochopnie zamknęło się za kimś drzwi, czy, co gorsza, zamknięto je za nami. Taka była dla mnie Wyspa Łza."
(fragment)
„A gdyby tekst naprawić jak rozbitą czarkę do herbaty?” Od tego pytania zaczyna się nowa odsłona podróży sprzed kilku lat. Japońska metoda kintsugi, w której używa się żywicy i złota, opisana przez Joannę Bator w powieści Purezento, w Wyspie Łzie od nowa staje się techniką literacką. W nowej wersji tej osobistej opowieści autorka sięga głębiej w rodzinną historię i opowiada, dokąd zaprowadziła ją droga, która wtedy wydawała jej się klęską, a z perspektywy czasu okazała się przemianą: Dziś te dni w szklanym domu koło Gale, kończące wyprawę, gdy już wiedziałam, że pierwszy raz nie zdołam wpasować się w podróż jak dłoń w rękawiczkę i do jej kresu będę cała samą siebie uwierać w tym pięknie, w dźwiękach tropikalnej nocy przecinanej przez buddyjskie śpiewy z pobliskiej świątyni, wydają mi się kluczowe dla Wyspy Łzy. To, co brałam za klęskę było zrzucaniem skóry, metamorfozą, w wyniku której i ta, ja, która tam pojechała śladem Sandry Valentine, znikała bez śladu. (fragment)