Jak świat mógł stworzyć kogoś takiego jak Beryl?
W „Okrążyć słońce" powraca Pani do lat 20. XX wieku, które już wcześniej opisywała Pani w swojej świetnej powieści „Paryska żona" - na jej kartach także pojawiła się plejada fascynujących postaci. Tym razem znajdujemy się w kolonialnej Kenii i poznajemy Beryl Markham - bohaterkę obdarzoną niezwykłą odwagą i niezależnością, a mimo to nieco zapomnianą przez historię. Co zainspirowało Panią, żeby napisać właśnie o Beryl?
To był niesamowity zbieg okoliczności. Po „Paryskiej żonie" zaczęłam pracować nad inną powieścią historyczną i w którymś momencie całkowicie utknęłam z pisaniem. I właśnie wtedy - to było jakoś wiosną 2013 roku - pojechałam z siostrą na wakacje do Ontario do jej narzeczonego, który jest lekarzem i pilotem. Kiedy w weekend wypoczywaliśmy przy basenie, co chwilę podnosił wzrok znad książki - to były pamiętniki Beryl Markham, zatytułowane „West with the Night" - i mówił do mnie: „Musisz to przeczytać. Ta kobieta jest niesamowita!". Wtedy zbyt mocno użalałam się nad sobą, żeby go posłuchać, ale zabrałam książkę do domu. Powędrowała na stertę razem z innymi pozycjami do przeczytania i zbierała tam kurz przez półtora roku, aż wreszcie po nią sięgnęłam. Pomyślałam wtedy: wow! W jednej sekundzie głos Beryl całkowicie mnie zahipnotyzował - urzekło mnie w nim połączenie siły i odwagi z nostalgią i żalem. Była poszukiwaczką przygód i udało jej się dokonać wielu niezwykłych rzeczy, o których kobiety w tamtej epoce bały się nawet marzyć - jak bohaterka z powieści Hemingwaya, tylko że prawdziwa! Zastanawiałam się, co sprawiło, że stała się kimś takim - dzielną, niezwykle oryginalną kobietą, która potrafiła stawiać czoła niebezpieczeństwu bez mrugnięcia okiem. Jak świat mógł stworzyć kogoś takiego jak Beryl? To pytanie nie opuszczało mnie ani na chwilę.
W latach 20. Europejczycy przyjeżdżali do Afryki, żeby uwolnić się od „ciasnej definicji tego, jak powinno wyglądać ich życie". Podobno żartowało się wtedy: „Jesteś żonaty/mężatką, czy może mieszkasz w Kenii?". Jak naprawdę żyło się wtedy w brytyjskiej kolonii?
Ówczesna Afryka przyciągała określone typy ludzkie. To była świeża, nieograniczona przestrzeń, której nikt jeszcze w pełni nie odkrył. Dzikość tego miejsca - przypominająca Eden przed upadkiem - i całkowita niemal izolacja od „cywilizacji" przemawiała do ludzi, którzy podobną dzikość nosili w sobie. Kiedy spotykali się towarzysko przy okazji wyścigów lub przyjęć - oj, działo się! Niewierność małżeńska i eksperymenty seksualne były na porządku dziennym, ale nawet w tej pozornie absolutnej swobodzie obowiązywały niepisane zasady dotyczące dyskrecji, a pewne rzeczy nikomu nie uchodziły płazem. Plotki szerzyły się jak zaraza i w niektórych okresach potrafiły bardzo uprzykrzyć życie Beryl, która stawała się obiektem rozmaitych spekulacji i aluzji.
Beryl była indywidualistką i pionierką w wielu dziedzinach, ale tak naprawdę najbardziej fascynujące jest jej dramatyczne życie osobiste. „Okrążyć słońce" opisuje lata jej młodości, zanim odbyła swój słynny lot nad Atlantykiem. Czemu wybrała Pani akurat ten rozdział z jej życia?
O lataniu wspaniale się czyta w „West with the Night", ale koniec końców najbardziej ciekawiło mnie, co ukształtowało Beryl, jak stała się śmiałą kobietą gotową stawić czoła przygodzie i niebezpieczeństwu. Poza tym zafascynowało mnie też jej tajemnicze życie wewnętrzne. W „West with the Night" widać, jak bardzo się stara, by nie pisać o rzeczach bardzo osobistych. Na przykład ani słowem nie wspomina o matce, która ją porzuciła, ani nawet nie sugeruje, że ojciec zdradził ją i zawiódł. Nie pisze także o synu, Gervasie, którego nie wychowywała. W dziennikach nie pojawia się Karen Blixen, a Denys Fincha Hattona wspomina tam tylko raz - gdy jest mowa o jego śmierci; Beryl określa go wówczas jako kogoś, kogo podziwiała. T2o właśnie ta tajemniczość sprawiła, że chciałam zgłębić miejsca, o których sama Beryl milczała.
Beryl, Denys Finch Hatton i Karen Blixen to jeden z najgorętszych trójkątów miłosnych w historii! Jak Pani sądzi, czemu niezależna Beryl zakochała się w kimś, o kim wiedziała, że nigdy nie zwiąże się z nią na poważnie?
Szczerze mówiąc, nie sądzę, żeby potrafiła stłumić to uczucie! Denys był bardzo charyzmatyczną postacią, ale poza oczywistym pociągiem seksualnym w grę wchodził też podziw Beryl dla tego, jakim był człowiekiem. Potrafiła uszanować fakt, że jego serce nie było całkiem wolne. Świetnie rozumiała, jak ważne było dla niego to, by móc kierować się własnymi zasadami - i niczyimi innymi, żyć w zgodzie ze swoją naturą. Pod tym względem byli do siebie bardzo podobni.
Karen i Beryl - dwie silne, niezależne kobiety, zakochane w tym samym mężczyźnie. Czy ich przyjaźń, pomimo tych komplikacji, była szczera?
Na początku była to typowa przyjaźń starszej, lepiej znającej świat Karen i neofitki Beryl, która nie do końca potrafiła się rozeznać w regułach społecznych i nie znała dobrze swojego serca. Ale sądzę, że w miarę jak dorastała, matczyny stosunek Karen do niej przekształcił się w podziw dla niezależności, którą potrafiła sobie wywalczyć. Na pewno bardzo się od siebie różniły, a jednak w obydwóch tkwiła pewna niezłomność i prawdziwie oryginalny charakter. Te cechy łączyły je i kazały im się nawzajem wspierać, nawet gdy uczucie do Denysa uczyniło z nich rywalki.
A co łączyło Denysa i Beryl? Myśli Pani, że naprawdę ją kochał?
Choć Denys był lepiej wykształcony i bardziej obyty niż Beryl, obydwoje byli wolnymi duchami i walczyli o to, by żyć na własnych zasadach. Oboje byli też wrażliwi na piękno przyrody i uwielbiali smak ryzyka - to przecież Denys rozbudził w Beryl pasję do latania. To musiało mocno ich łączyć. Denysa zawsze pociągały silne, wyjątkowe kobiety i myślę, że naprawdę kochał Beryl, choć to bardzo komplikowało sprawy z Karen, którą też przecież darzył uczuciem. To były ogromnie skomplikowane osobowości - ale szczerze mówiąc, takie podobają mi się najbardziej. Pociągało mnie wyzwanie, jakim było rozwikłanie sekretu tego trójkąta i zrozumienie, co przyciągało - i odpychało - tych troje. Potrafię współczuć każdemu z nich.
Skandale towarzyszyły Beryl przez całe życie. Wychodziła za mąż i rozwodziła się trzykrotnie, miała też wielu kochanków. Po raz pierwszy wyszła za mąż tuż przed swoimi siedemnastymi urodzinami. Miała nawet romans z brytyjskim księciem Henrykiem. Jej jedyny syn, Gervase, został w Anglii, podczas gdy ona wciąż mieszkała w Kenii, i widywali się bardzo rzadko. Jak ciężko było przekopać się przez tę masę plotek i stworzyć własną wizję Beryl?
Naprawdę trudno było odsunąć na bok całą tę warstwę pogłosek i spekulacji na temat jej życia prywatnego, które, swoją drogą, wciąż mają się dobrze, nawet trzydzieści lat po jej śmierci. Źródła biograficzne, a nawet jej bliscy przyjaciele, często podają sprzeczne wersje niektórych wydarzeń, a sama Beryl była bardzo skryta i większość sekretów zabrała ze sobą do grobu. Martwi mnie tylko, że te pikantne plotki do pewnego stopnia przysłoniły jej wielkie osiągnięcia. Na przykład spekulacje, że to nie ona była autorką „West with the Night" są po prostu niedorzeczne i upokarzające. Napisała wspaniałą książkę - „cholernie wspaniałą", jak pisał o niej Hemingway - i kropka. Czemu jakieś kontrowersyjne decyzje albo to, z kim sypiała lub nie, miałyby mieć z tym coś wspólnego? A czy moja wersja Beryl jest tą prawdziwą? Nie da się do końca przeniknąć niczyjego życia wewnętrznego, nawet własnego, więc moja praca pełna była empatii i ciekawości, nie polegała na formułowaniu sądów. Nie czułam więc potrzeby, by stworzyć jakąś jedyną prawdziwą wersję tej postaci. Zależało mi jedynie na tym, by oddać tę część jej historii, która mnie poruszyła, w jak najbardziej uczciwy i piękny sposób. W miarę swoich możliwości rzucić nieco światła na życiorys, który na pewno zasługuje na więcej uwagi.
Czym była dla Beryl Afryka?
Najważniejszym i najprawdziwszym miejscem, w którym czuła się najbardziej wolna i żyła pełnią życia. Kiedy sama wybrałam się do Kenii i podążyłam jej śladami - byłam niezwykle wzruszona, że dane mi było wejść w tego rodzaju kontakt z jej doświadczeniem. To niesamowite, ale wiele miejsc, które były dla niej ważne, przetrwało - i to w niemal niezmienionej formie. Muthaiga Club nie zmienił się w zasadzie od 1913 roku. Odwiedziłam też tor wyścigowy w Ngong, piękny dom Karen Blixen (dziś przerobiony na muzeum), Wilson Aeroclub, gdzie Beryl nauczyła się latać w 1929 roku, i wreszcie Njoro, gdzie w dzieciństwie polowała z Kibiim. Sto lat później nadal hoduje się tam konie. Miałam okazję przejść się u stóp wzgórza, po którym Beryl galopowała w promieniach porannego słońca. Domek, który postawił dla niej ojciec, gdy miała czternaście lat, wciąż można wynajmować! Udało mi się spędzić tam noc - czy to nie cudowne? - a także przeżyć wiele innych spotkań, które przybliżyły mnie do zrozumienia, kim była i w jakim żyła świecie. Odbyłam lot nad sawanną zabytkowym dwuosobowym samolotem z otwartym kokpitem, jechałam konno przez busz, obserwowałam masajską ngomę. Każda z tych chwil była niezapomniana.
Źródło: https://paulamclain.com/books/circling-the-sun/a-conversation-with-paula-mclain/
Tłumaczenie: Aleksandra Kamińska